Lubelski sąd umorzył postępowanie dotyczące proboszcza jednej z parafii w gminie Wojciechów. Duchowny miał odpowiadać za znęcanie się nad psem. Zdaniem prokuratury porzucił i pozostawił Atosa bez opieki. – Decyzja sądu bardzo nas zaskoczyła – nie kryje Marta Włosek z Fundacji EX LEGE, która była oskarżycielem posiłkowym
Nawet oskarżony nie wnioskował o umorzenie tej sprawy. Jak wynika z akt, do których mamy wgląd jako strona postępowania, złożył jedynie wniosek o przesłuchanie dodatkowych świadków – mówi Marta Włosek, prezes Fundacji na Rzecz Ochrony Praw Zwierząt EX LEGE.
Sprawę, którą wczoraj zajmował się Sąd Rejonowy Lublin-Zachód po raz pierwszy opisywaliśmy w wakacje ubiegłego roku. Na początku sierpnia Fundacja EX LEGE opisała na Facebooku swoją interwencję, podczas której niemal sprzed drzwi kościoła jej działacze zabrali na leczenie do Lublina zaniedbanego i chorego psa.
– Zwierzę było w stanie skrajnego wyczerpania – zaznaczał w sądzie mec. Karol Peret, który występował w imieniu Fundacji.
Pies należał do wcześniejszego proboszcza parafii, który przeszedł na emeryturę i wyjechał do Chełma. Po interwencji obrońców zwierząt tłumaczył nam, że nie miał warunków, aby zabrać Atosa. Zwierzęciem miał zaopiekować się jego następca. To duchowny, którego opolska prokuratura oskarżyła o znęcanie się nad czworonogiem. On twierdzi zaś, że nie dostał jasnych wytycznych od właściciela psa.
– Jakby trzeba było rozpisać na kartce, że psa trzeba karmić i zapewnić mu kąt – mówił w sądzie mec. Peret i podkreślał, że decyzja u umorzeniu postępowania będzie złym znakiem dla społeczeństwa. – Że można doprowadzić zwierzę do skrajnego wyczerpania i nie ponieść za to konsekwencji – mówił, chcąc przekonać sąd, aby zostało przeprowadzone postępowanie dowodowe. Sąd zdecydował jednak u umorzeniu postępowania.
– Oznacza to przyzwolenie na tego typu zachowania. Nie można przymykać oczu na krzywdę zwierząt, które same nie potrafią się bronić – komentuje Marta Włosek. – W tym przypadku nie mamy do czynienia ze zwykłym Kowalskim, lecz z księdzem. Osobą, od której wymaga się nie tylko pochylenia nad człowiekiem, ale też nad braćmi mniejszymi – zwierzętami.
Niestety mimo wysiłków lekarzy weterynarii Atosowi nie dane było cieszyć się dłuższym życiem. – Odszedł w ubiegły piątek – ubolewa Marta Włosek. – Kiedy go zabraliśmy z terenu parafii był w stanie agonalnym. Postawiliśmy go na nogi i przez 9 miesięcy cieszył się szczęśliwym i godnym życiem na stare lata. Niestety, nasza pomoc przyszła za późno. Atos borykał się z poważnymi zwyrodnieniami kręgosłupa, niedoczynnością tarczycy i niewydolnością wątroby.
Na wczorajsze postanowienie sądu Fundacja złoży zażalenie.