Od czterech lat lubelski oddział Instytutu Pamięci Narodowej wie o ukrytym w Bełżycach archiwum Armii Krajowej i antykomunistycznej organizacji „Wolność i Niezawisłość”. Tak twierdzi Grzegorz Cel, syn Janiny Cel ps. „Niusia”, archiwistki „Rysia” . IPN żadnych poszukiwań nie rozpoczął do dziś, więc syn „Niusi” historię archiwum opowiedział nam.
Janina Cel z domu Kuligowska ps. „Niusia” (ur. 1924 w Bełżycach, zm. 1989 r. w Świdniku) była żołnierzem Armii Krajowej, łączniczką i sanitariuszką oraz archiwistką kpt. Stanisława Łukasika ps. ,,Ryś” i Hieronima Dekutowskiego ps. "Zapora".
– O ukrytym archiwum AK i WiN , które moja mama prowadziła na polecenie „Rysia”, dowiedziałem się od niej samej. To było jeszcze w latach 70. – opowiada Grzegorz Cel, młodszy syn „Niusi”. – Dokumenty i damski pistolet „piątkę” mama zakopała przy rzędzie komórek. Dokumenty ukryła w szklanym słoju po soku. To było po śmierci „Zapory”, „Rysia” i „Bora”, kiedy została zupełnie sama.
Ponad 10 lat temu razem w Ewą Kurek (badaczka, autorka książek o żołnierzach wyklętych) Grzegorz Cel rozpoczął poszukiwania.
– Przekopaliśmy fragment opisanego przez moją mamę terenu. Niestety, nic nie znaleźliśmy. Nie zbadaliśmy jednak całego obszaru – podkreśla Cel.
Temat archiwum wrócił cztery lata temu.
– Na początku 2014 r. złożyłem wniosek o kwerendę mojej mamy – opowiada syn „Niusi” – Studiując dokumenty z IPN natrafiłem na zeznanie Stanisława Kowalskiego ps. „Żmijka”
– „Niusia” (…) miała powierzoną funkcję pisania na maszynie wszelkich raportów – czytamy w zeznaniu „Żmijki”. – W tym celu „Ryś” dał jej maszynę do pisania, przepisywała ona wszelkie rozkazy, wykonywanie wyroków. Misztal Władysław ps. „Bór” często tam bywał i jest więcej wtajemniczony co przechowuje Kulikowska (literówka w nazwisku). Archiwum to powinno zawierać wszystkie roboty nasze, jak wyroki wykonane, rozkazy, listy członków itp. (...)
– Jak dostałem te dokumenty to natychmiast poszedłem do Marcina Krzysztofika, obecnego dyrektora oddziału IPN w Lublinie, a wtedy naczelnika archiwum IPN – opowiada Cel. – Pytał skąd mam te dokumenty. Powiedziałem, że od nich, z IPN. Powiedziałem też, że wiem, gdzie to archiwum jest zakopane.
Nic się jednak nie działo. – 27 grudnia 2014 r. wysłałem do pana Krzysztofika pierwszego e-maila. Później rozmawialiśmy kilka razy telefonicznie – dodaje Cel.
– Przyjmujemy, że dokumenty te mogą dotyczyć oddziału dowodzonego przez kpt. Stanisława Łukasika ps. „Ryś” – odpowiada na nasze pytania dyrektor lubelskiego IPN. – Robiliśmy na miejscu wizję lokalną. Wygląd działek jest inny niż w latach 40. Nie ma śladu po komórkach, które miały się znajdować na posesji. Natomiast są tam zabudowania, których na pewno wtedy nie było.
– W sprawie tego archiwum ktoś z IPN kontaktował się ze mną telefonicznie, chyba w ubiegłym roku. Pytał, czy jest to teren należący do gminy i czy mogliby tam kopać – mówi Ryszard Góra, burmistrz Bełżyc. – Żadnych pism od IPN jednak nie dostaliśmy. Kolejny telefon z IPN był tydzień temu, po tym jak już pani dzwoniła w tej sprawie. Oficjalnego pisma nadal jednak nie otrzymaliśmy.
– Z uwagi na zmiany granic/podział działek prowadzimy poszukiwania zdjęć lotniczych z Bełżyc (z okresu II wojny jak również po 1945 r.). Oczekujemy, że będą widoczne na nich lokalizacje komórek stojących na posesji – czytamy w odpowiedzi dyr. Krzysztofika. – Chcemy uniknąć niepotrzebnego przekopania całej działki. Tym bardziej, że pan Grzegorz takie prace prowadził kilka lat temu. Oczekujemy też na dokumentację dotyczącą losów działek od Urzędu Miasta w Bełżycach.
Dyrektor Krzysztofik dodaje, że IPN jest również w kontakcie z policją „z uwagi na informację, że wraz z dokumentami miał być również zakopany pistolet.”
• Czytaj więcej w piątkowym Magazynie Dziennika Wschodniego