Rządowi ekonomiści chcą zlikwidować deficyt budżetowy podwyższając nam podatki i odbierając ulgi. Chcą też wprowadzić haracz od wyjazdów za granicę
W omawianym wczoraj projekcie budżetu państwa na 2002 r. rząd zaproponował podniesienie podstawowej stawki podatku VAT z 22 do 24 proc.; podniesienie do 12 proc. VAT m.in. na usługi i materiały budowlane, mieszkania oddane do użytku, maszyny rolnicze i artykuły dziecięce; pozbawienie małżonków możliwości wspólnego rozliczania się z fiskusem; wprowadzenie nowego podatku - wyjazdowego, w wysokości 20 zł, płaconego przez każdego Polaka wyjeżdżającego za granicę. Chce też zamrozić świadczenia socjalne oraz płace w sferze budżetowej.
- Podniesienie do 12 proc. VAT to zapaść dla budownictwa - twierdzi Jacek Jakubczyk, kierownik działu sprzedaży w lubelskiej spółce Pol-Skone. - Ludzie po prostu przestaną kupować nasze towary. Już teraz niektórym firmom obroty spadły o 30-40 proc.
Stracą też rolnicy. - Nawozy w tym roku zdrożały, bo zdrożał gaz. VAT w cenie nawozów będzie dla nich kolejnym dużym obciążeniem - mówi Marek Sieprawski, rzecznik Zakładów Azotowych "Puławy” SA.
Podnoszeniu podatku sprzeciwiają się nowo wybrani posłowie. - Obecna jego wysokość, tj. 22 proc., należy do najwyższych w Europie. Nie tu trzeba szukać pieniędzy - mówi prof. Zyta Gilowska, posłanka Platformy Obywatelskiej.
- W sytuacji, kiedy potrzebujemy rozwoju gospodarki, zwiększenia liczby sprzedawanych mieszkań i chcemy wejść do Unii Europejskiej oczekiwanie, że uratuje się budżet podniesieniem stawki VAT, to nieporozumienie. Społeczeństwo większych wydatków już nie udźwignie - uważa Izabella Sierakowska, posłanka SLD-UP.