Iwona Kuś, prezes Miejskiego Zakładu Komunikacji oraz Bernard Rudkowski, szef puławskich wodociągów mogą stracić stanowiska. To skutek prowadzenia działalności gospodarczych, co potwierdzili w oświadczeniach majątkowych za 2022 rok. O ich losie zdecydują rady nadzorcze obydwu spółek.
Prezydent Puław Paweł Maj, poinformował rady nadzorcze MPWiK-u i MZK o tym, że ich prezesi w oświadczeniach majątkowych potwierdzili prowadzenie działalności gospodarczych, z których czerpali dochody. Według Ernesta Stolara, radcy prawnego miejskiego Ratusza, naruszyli ustawę o ograniczeniu prowadzeniu takich działalności przez osoby pełniące funkcje publiczne.
- Osoby zarządzające spółkami komunalnymi nie mogą co do zasady, prowadzić działalności gospodarczej na własny rachunek lub z innymi osobami. Ustawa pod tym względem jest precyzyjna. Dlatego w myśl przepisów, prezydent miał obowiązek poinformować o tym rady nadzorcze - tłumaczy prawnik.
Jak zaznacza, w pismach wysłanych do rad obydwu miejskich przedsiębiorstw nie znalazły się żadne wytyczne, czy zalecenia. Decyzje o tym, czy prezesi zachowają swoje stanowiska należą do rad.
Co istotne, zgodnie z przepisami, możliwości są dwie: uznanie, że ustawa została złamana, co oznacza konieczność odwołania lub stwierdzenie, że do naruszenia nie doszło. Prawo nie przewiduje żadnego rozwiązania pośredniego.
Kłopotliwa działalność
Bernard Rudkowski, szef "Wodociągów Puławskich" do połowy zeszłego roku prowadził spółkę doradztwa energetycznego DEBR, która przyniosła mu wtedy 12 tys. zł dochodu. Z kolei Iwona Kuś spółką MZK zarządzała świadcząc na jej rzecz usługi, jako prywatne biuro audytu i finansów. Nie licząc dochodów z tego tytułu, w zeszłym roku jej biuro zarobiło ok. 20 tys. zł.
- W mojej ocenie nie jest to błąd. W oświadczeniu podałam stan faktyczny. W MZK jestem zatrudniona na działalności gospodarczej i prawa nie złamałam. Uważam, że dużo dobrego zrobiłam dla tej firmy. Włożyłam wiele pracy w to, żeby funkcjonowała jak najlepiej - mówi Iwona Kuś. - Ale oczywiście oddaję się do dyspozycji rady nadzorczej - zaznacza.
W przypadku szefa MPWiK-u, sytuacja wygląda nieco inaczej, bo prezes wodociągów zatrudniony jest na kontrakcie menedżerskim. W zeszłym roku jego firma pomagała poznańskim przedsiębiorcom wytypować dogodne działki na inwestycje m.in. w biometanownie.
"Nie zarobiłem nic"
- Działając transparentnie firma z Poznania nalegała na zawarcie umowy, na podstawie której mógłbym wystawiać faktury. Wysokość mojego wynagrodzenia (2 tys. zł/mc) ustalono w taki sposób, żeby pokryć moje koszty paliwa, ubezpieczenia samochodu, biura rachunkowego, składki ZUS oraz spotkań z kontrahentami. Wobec tego moja działalność nie była zarobkowa, a jedynie pokrywała powstałe koszty. Nie zarobiłem nic, a chciałem jedynie pomóc znajomym w rozwoju proekologicznych projektów - tłumaczy Bernard Rudkowski.
Jak przyznaje nasz rozmówca, zdawał sobie sprawę z tego, że jako prezes spółki komunalnej, mogą dotyczyć go "pewne ograniczenia", ale sądził, że dotyczą one konfliktu interesów, który w tym przypadku nie zachodził.
- Kierowałem się moją wiedzą opartą na starym stanie prawnym, kiedy ograniczenia do łączenia dwóch funkcji istniały, ale dawały szereg wyjątków, jak np. przy braku konfliktu interesów. Błędem moim było to, że nie zbadałem tego tematu bardziej wnikliwie (...) - ocenia, zapewniając o tym, że usługi dla firmy z Poznania świadczył poza godzinami pracy w MPWiK, używając w tym celu prywatnego samochodu.
- Nie wykorzystywałem ani majątku rzeczowego spółki, ani jej czasu - podkreśla. Zdaniem prezesa Rudkowskiego, ewentualne odwołanie go ze stanowisko byłoby sankcją "skrajnie krzywdzącą". Szef komunalnej spółki poinformował nas również o tym, że wobec przełożonych wyraził "czynny żal", a także gotowość do zwrotu pobranego honorarium.
O losie prezesów rady nadzorcze spółek zdecydują w ciągu najbliższych tygodni.