Prokuratura umorzyła śledztwo dotyczące Włodzimierza Staniewskiego – dyrektora Ośrodka Praktyk Teatralnych „Gardzienice”. Współpracujące z nim kobiety zarzucały mu m.in. przemoc fizyczną i psychiczną oraz napastowanie seksualne.
Sprawę prowadziła Prokuratura Rejonowa w Świdniku. Jeden wątek śledztwa dotyczył naruszania praw pracowniczych. Drugi stosowania przemocy wobec aktorek i pracowniczek „Gardzienic”. Miała to być zarówno przemoc psychiczna, jak i fizyczna: naruszanie nietykalności cielesnej, pozbawianie wolności, szarpanie i poniżanie. Staniewski miał również napastować kobiety seksulanie.
Wątek dotyczący naruszania praw pracowniczych został umorzony, ponieważ śledczy nie dopatrzyli się przestępstwa.
W przypadku innych zdarzeń opisywanych przez kobiety postępowanie umorzono z uwagi na przedawnienie.
Śledztwo dotyczące dyrektora „Gardzienic” wszczęto w październiku ubiegłego roku. Prokuratura zajęła się sprawą po tym, jak poczynania Staniewskiego opisała na portalu dwutygodnik.com Mariana Sadovska. To artystka, która w latach 1991 - 2001 była główną aktorką, kompozytorką i dyrektorką muzyczną Teatru Gardzienice. Jej publikację nagłośniła „Gazeta Wyborcza”.
Sadovska pisała wprost, że jej kontakty z Włodzimierzem Staniewskim doprowadziły ją do próby samobójczej. – Codziennie brałam leki uspokajające, żeby zasnąć, używałam środków odchudzających, żeby uniknąć cynicznych komentarzy, ale i tak wyłam z upokorzenia.
Staniewski miał również zamykać aktorkę na kilka dni w pokoju.
– Co ty myślisz, Joanna, o seksie? A co myślisz o seksie ze mną? – miał zapytać Włodzimierz Staniewski jedną z byłych już pracownic.
– Wiedziałyśmy, że opowiadane przez nas historie są w świetle prawa przedawnione – celem opowiedzenia tego czego doświadczyłyśmy w Gardzienicach było dopełnienie obrazu tej instytucji, o prawdę dotyczącą metod pracy i przerwanie milczenia w tej sprawie w środowisku teatrologicznym - skomentowała na Facebooku Agata Diduszko-Zyglewska, obecnie publicystka i radna Warszawy.
Jak twierdzi, śledczy umorzyli sprawę bez przesłuchania kobiet, które opisały co je spotkało. Postanowienie prokuratury nie jest prawomocne.