Ktoś chce „mieć święty spokój”. Ktoś inny „zwiedzić Polskę”. Ktoś przyznaje, że „nie ma marzeń”
Marzenia mieszkańców ulicy wiszą na kracie jednego z lokali usługowych niedaleko Domu Handlowego Rusałka (sklepu już nie ma, obecnie budynek przerabiany jest na apartamenty). Kolorowe deseczki z wypalonymi na nich życzeniami ulokowały się między pasmanterią (jedną ostatnich w mieście) i sklepem z butami (działającym tu od 1959 roku).
Są marzenia zawodowe: „Skończyć szkołę”, „Dobre studia”, „Być Głównym Inspektorem sanitarnym”, „Jutro nie iść do pracy”.
Są związane ze zdrowiem: „Koniec koronawirusa”, „Żeby mój chłopak wyzdrowiał na Covid”, „Nie chorować przed śmiercią”.
Są takie bardziej przyziemne: „Zjeść masło”, „Nowy telefon”, „Pieniądze, bo teraz cienko”.
I te odzwierciedlające życiowe dramaty: „Spotkanie z tatą”, „Chcę żeby rodzice mnie zaakceptowali”, „Cofnąć czas”.
- Powiesiliśmy je wczoraj wieczorem. Ludzie zatrzymują się i czytają. Żadne marzenie dotąd nie zniknęło – cieszy się Dariusz Jedlina, lubelski przedsiębiorca, który uparł się prowadzić biznesy właśnie na Zamojskiej. – Lubartowska umiera, inne handlowe ulice też. Została tylko Zamojska. Chcę, by ta ulica jeszcze bardziej ożyła. Mamy na to kilka pomysłów.
Jedlina prowadzi mnie kilka metrów dalej, gdzie na parterze budynku powstało „Okno na dawna Zamojską” – z krótką i barwną historią ulicy o handlowo-rzemieślniczych tradycjach. A potem jeszcze dalej, by pokazać stojące przy sklepowych witrynach kwietniki. Wciąż zielone i kwitnące.
- Chciałbym, by wszędzie takie były, wzdłuż całej ulicy – zapowiada. I nie ma żadnych wątpliwości, że się uda. Podobnie jak we współpracy z miastem udało się przyciąć drzewa czy ustawić na ulicy dwadzieścia śmietników.
Idziemy jeszcze do pasmanterii, gdzie ekspedientki próbują wkomponować w świąteczne dekoracje kolorowe ptaszki. Na warsztatach z ceramiki zrobiły je dzieciaki z Zamojskiej. Będzie im miło jak swoje dzieła zobaczą w sklepowej witrynie. Tym bardziej, że w piekarni po przeciwnej stronie ulicy ceramiczne ptaszki na oknie już są.
Zamojską chce zmieniać nie tylko Jedlina. Na pomysł spisania marzeń mieszkańców wpadły uczennice klasy IV a Zespołu Szkół Plastycznych im. C. K. Norwida w Lublinie. To jedna z pięciu instalacji. Akcję koordynowała Paulina Zarębska-Denysiuk, która na swoim koncie ma m.in. organizację Święta ulicy Zamojskiej.
- Najpierw skrzynki marzeń pojawiły się w kilku sklepach. Ludzie wrzucali tam swoje marzenia. Uczennice robiły też ankiety na ulicy – opowiada Paulina. – A potem 85 marzeń wypalaliśmy na drewienkach z młodzieżą ze Stowarzyszenia Agape.
Pozostałe instalacje to stworzone przez dzieci ceramiczne ptaki na podwórkach i sklepowych witrynach, obraz stworzony z rysunków dzieci na Lubartowskiej 79, a także kwiatowe girlandy i ławki z napisami (np. Dzień Dobry) – także na ul. Lubartowskiej.