Sprawa dwóch urzędniczek z Dęblina, w tym byłej wiceburmistrz tego miasta, bohaterek tzw. afery kiełbasianej, może wrócić z sądu do prokuratury. Wszystko to za sprawą prokuratorskiej pomyłki w akcie oskarżenia, na którą powołuje się obrońca jednej z kobiet. Zdaniem śledczych to gra na zwłokę
Grażynie M., byłej wiceburmistrz Dęblina oraz jej podwładnej, byłej z-cy kierownika miejscowego Ośrodka Pomocy Społecznej, Magdalenie T., grozi nawet do 10 lat więzienia. Pięć lat temu obie panie miały prowadzić brudną grę, żerując na publicznych pieniądzach.
Za środki przeznaczane na żywność dla dzieci z ubogich rodzin uczęszczających do dęblińskich świetlic, kupowano znaczne ilości mięsa i kosmetyki (np. kremy do ciała). Rycka prokuratura ustaliła, że towary te nie trafiały do miejsca przeznaczenia. Dowody wskazują na to, że obie panie stoją za „przepuszczeniem” w taki sposób ok. 30 tys. złotych. Co się stało z kilogramami szynki, boczku, kaszanki, karkówki oraz innych dóbr tego typu, nie wiadomo. Żadna z oskarżanych nie przyznaje się do winy.
Proces urzędniczek ruszył w styczniu tego roku. Podczas pierwszej rozprawy obrońca Magdaleny T. złożył do sądu wniosek o zwrot akt sprawy do Prokuratury Rejonowej „celem uzupełnienia śledztwa”, wskazując na niewłaściwy zakres dat w akcie oskarżenia. Do wniosku przychylił się również obrońca byłej wiceburmistrz, Grażyny M. Jeśli zrobi to również sędzia, sprawa zostanie wycofana z wokandy.
– Obrońca oskarżonej w moim przekonaniu próbuje w ten sposób opóźnić proces i zyskać na czasie, ale to gra na zwłokę. Takie drobne omyłki redakcyjne, jak ta, czasami się zdarzają. One nie wymagają wycofywania sprawy – komentuje Grzegorz Trusiewicz, szef ryckiej prokuratury.
Trusiewicz jest przekonany, że sąd uwzględni pisemne wyjaśnienie śledczych i proces będzie mógł się toczyć.
– To jest poważna sprawa dotycząca osób pełniących wysokie stanowiska. Zależy nam na tym, żeby doprowadzić ją do końca, nawet jeśli po drodze obrona będzie korzystała z tego rodzaju taktyki – dodaje.
Rozprawa, podczas której sąd rozpatrzy wniosek obrońcy Magdaleny T., odbędzie się 5 marca. Jeśli sędzia wycofa sprawę, prokuratura najprawdopodobniej złoży zażalenie.
– Wierzę jednak, że do tego nie dojdzie – komentuje Grzegorz Trusiewicz.