Uchodźcom rozdają własne ubrania. Kupują odzież, bieliznę, koce i leki. Przygotowują posiłki, dostarczają żywność, umawiają lekarzy, a nawet pomagają w znalezieniu zatrudnienia. To dzięki nim, wolontariuszom o wielkich sercach, Ukraińcy znaleźli spokój i zaczynają się uśmiechać.
– U nas rodzinom z Ukrainy pomagają wszyscy – mówi Weronika Ziarnicka z Kazimierza Dolnego, która po pracy w miejscowym Ratuszu angażuje się, jako wolontariuszka. – Piekarnie dostarczają pieczywo, hotele oferują miejsca noclegowe, dostarczają materace. Ludzie przynoszą żywność, odzież, koce, leki. Gdyby nie ogromny wkład naszych mieszkańców i przedsiębiorców, z utrzymaniem tysiąca uchodźców nasza gminy ma pewno by sobie nie poradziła – ocenia nasza rozmówczyni.
Kobiety i dzieci z Ukrainy wszędzie gdzie trafiają, otaczane są opieką ze strony sąsiadów, anonimowych wolontariuszy i darczyńców. Ludzie troszczą się o to, by niczego im nie brakowało.
– Każdy daje z siebie tyle, ile może. My oddaliśmy rodzinom z Ukrainy własne ubrania, praliśmy, prasowaliśmy, przynosiliśmy dzieciom zabawki. Każdy zbierał z domu, co mógł. Wszystko po to, żeby tym ludziom było jak najlepiej – opowiada Karolina Rzedzicka z gminy Chodel, jedna ze stałych wolontariuszek ośrodka w Skowieszynie. – My tutaj na Lubelszczyźnie jesteśmy wdzięczni Ukraińcom za ich pracę. W moim gospodarstwie rolnym od lat mieliśmy ludzi z Ukrainy, którzy pomagali nam przy zbiorach i uważam, że należy im się wsparcie, na tyle, na ile jest to możliwe – przekonuje.
Na miejscu spotykamy również panią Jolę. Kobieta mieszka nie niedaleko budynku, w którym od dwóch tygodni przebywają rodziny z Ukrainy.
– Przywiozłam im właśnie kilka worków ziemniaków. To jest taki mój osobisty dar dla tych ludzi – mówi wolontariuszka. – Razem z córką jeździmy także na parking w Markuszowie, gdzie zatrzymują się autokary z granicy. Najbardziej staramy się pomagać dzieciom. One przecież nie są niczemu winne, a teraz są skazane na takie warunki. To jest najbardziej bolesne – tłumaczy.
Takich ludzi jest więcej. Armia cichych wolontariuszy, która podwinęła rękawy, by pomagać naszym sąsiadom ze wschodu, pomaga każdego dnia. Skali tej pomocy nikt się nie spodziewał. Łącznie z samymi uchodźcami, którzy dzięki życzliwemu przyjęciu, lepiej znoszą wojenną traumę.
– Pochodzimy z Mikołajewa. Na nasze miasto spadły bomby. Mój dom i firma mojej mamy zniszczyły rakiety – opowiada Wladislaw, nastolatek z Ukrainy. – Polska to dobry kraj, w którym spotkaliśmy wielu dobrych ludzi. Osobiście jestem bardzo wdzięczny za pomoc, jaką tutaj otrzymujemy – podkreśla. –Polacy są bardzo troskliwi. Jest nam tutaj bardzo dobrze – dodaje jego rówieśnica, Wiktoria. O powrocie na razie nie myślą. Rozważają natomiast związanie swojej przyszłości z naszym krajem.