Kilka wielodzietnych rodzin z Ukrainy, łącznie 35 osób, w tym 23 dzieci, w nocy z poniedziałku na wtorek, w asyście policji, trafiło do bursy szkolnej w Puławach. W drodze są już kolejne rodziny. Na miejscu uchodźcami opiekuje się ich rodaczka, pracująca w powiatowej szkole
Przed budynkiem bursy Regionalnego Centrum Kształcenia Ustawicznego przy al. Partyzantów w Puławach stoi już kilka samochodów na ukraińskich tablicach. Pierwsi uchodźcy trafili tutaj w nocy z poniedziałku na wtorek. Jedna z rodzin, z kobietą w zaawansowanej ciąży, przyjechała w asyście policji. Kobieta bała się, że może zacząć rodzić. Ukrainkę obejrzeli lekarze z puławskiego szpitala specjalistycznego. Okazało się, że był to fałszywy alarm. Do porodu prawdopodobnie jeszcze tydzień. Pozostałe rodziny, głównie z Kijowa i okolic, zostały przywiezione do Puław przez wolontariuszy. To w większości kobiety z małymi dziećmi.
Na miejscu opiekuje się nimi ich rodaczka, pani Liubov Tsolka. Ukrainka od 7 lat pracuje jako wychowawca bursy. – Obecnie mamy 35 osób, w tym 23 dzieci. Część rodzin nie ma nawet bagażu. Pomagamy im wyposażając we wszystko, czego potrzebują. Dostają pokoje z łazienkami, wyżywienie. Oni są bardzo wdzięczni za pomoc, dziękują nam za wszystko – opowiada nasza rozmówczyni.
Sami Ukraińcy z jednej strony czują ulgę z powodu znalezienia dogodnych warunków życia w tym kryzysowym momencie, z drugiej: przed oczami mają atakującą ich kraj wrogą armię i bliskich, którzy zostali po drugiej stronie granicy.
– Codziennie się za nich modlimy, o ich zdrowie. Pod Kijowem została duża część naszej rodziny – mówi Yana, która za granicą jest po raz pierwszy. W Polsce jej się podoba. – Wszystko nam tutaj dali, nie spodziewałam się, że tak będzie.
Niektórzy uchodźcy nie wiedzą, czy kiedykolwiek wrócą na Ukrainę. – Mieszkaliśmy niedaleko kijowskiego lotniska Hostomel, które zostało zaatakowane. Nie mamy już dokąd wracać – mówi Ina Levyt.
Z nową sytuacją najlepiej radzą sobie najmłodsze dzieci. Starsze kobiety długo pozostają w szoku. – One bardzo to przeżywają. Martwią się o bliskich. To dla nich ogromny stres – podkreśla pani Tsolka.
Puławska bursa może przyjąć maksymalnie 65 osób. Do 35 uchodźców, którzy we wtorek zostali zakwaterowani, niebawem dołączy 15 kolejnych. Po zapełnieniu budynku, władze powiatu mają zamiar przygotować nowe miejsca, korzystając ze swoich zasobów, także poza miastem.