„Willa pod wiewiórką”, duża działka, pamiątki po Marii i Jerzym Kuncewiczach – to wszystko stało się własnością województwa, czyli nas wszystkich. Muzeum Nadwiślańskie zapłaciło 950 tys. zł. Wczoraj pieniądze wpłynęły na konto Witolda Kuncewicza, spadkobiercy pisarki.
W środę Balaweider zapowiedział rozwiązanie fundacji. Teraz salonem literackim zaopiekuje się muzeum. – Będziemy się starać, żeby „willa pod wiewiórką” była dokładnie taka, jak chciała Maria Kuncewiczowa – mówił Tadeusz Rozłowski, dyrektor muzeum.
Maria pragnęła, by po jej śmierci dom stał się przystanią dla artystów. By utworzono tu właśnie muzeum. – Nie chciała martwego muzeum z kapciami, biletami wstępu i szatnią – tłumaczy jeden z wolontariuszy pracujących w Kuncewiczówce. – Chciała otwartego domu, który jest przyjazny wszystkim. Chciała stworzyć ośrodek pracy twórczej, salon literacki. Miejsce, gdzie spotkają się twórcy Wschodu i Zachodu.
„Chcemy, żeby dom okaz kamienno-drewnianej architektury kazimierskiej, napełniony przedmiotami znaczącymi ślad długich wędrówek ciała i ducha, służył ludziom po naszym stąd zniknięciu, jako dokument pewnej epoki, pewnego stylu życia” – mówiła pisarka.
Życzenie Marii Kuncewiczowej najprawdopodobniej spełni się. – Nie będzie sznurów odgradzających od eksponatów – obiecał , Rozłowski. Teraz Muzeum Nadwiślańskie czeka wiele pracy. Żeby wyremontować dom Kuncewiczów potrzeba pół miliona złotych. Ale najprawdopodobniej już w maju odbędzie się tam wieczór poetycki izraelskiego pisarza Amosa Oza. Dyrektor muzeum obiecuje, że willa nie będzie stała pusta.