Władze gminy Końskowola nie są zadowolone z tempa prac przy przebudowie 700-metrowego odcinka drogi z Końskowoli w kierunku zakładów Pini i Sielc. Pierwotny termin mija z końcem października, ale samorządowcy nie wierzą w jego dotrzymanie. Firma zapewnia, że zdąży.
– Ta inwestycja strasznie się ślimaczy. Wygrała firma, z którą nie mamy dobrych doświadczeń i nie sądzę, żeby zdążyli zakończyć ją w tym miesiącu – mówił nam w ubiegłym tygodniu Stanisław Gołębiowski, wójt gminy Końskowola.
Chodzi fragment ul. Żyrzyńskiej, który znajdował w opłakanym stanie. Firma PRD Lubartów, która wygrała przetarg, miała za zadanie wybudować nowy chodnik, odwodnienie oraz nawierzchnię z poboczem dla rowerzystów.
Prace ruszyły w czerwcu, ale ich tempo nie jest duże. Kierowcy przyzwyczaili się już do utrudnień i ruchu wahadłowego, ale teraz na próbę wystawiona została cierpliwość samorządowców. – To, że to wszystko tak długo trwa nazwałbym nieudolnością tej firmy – mówi radny Janusz Próchniak.
Z kolei Janusz Białek, prezes PRD, jest zaskoczony reakcją samorządowców. – Nie wiem skąd biorą się takie przekonania, ja współpracę z gminą oceniam dobrze.
Co do samej inwestycji, to najbardziej czasochłonne prace są już za nami. Zostały tylko te brukarskie oraz związane z nawierzchnią, więc przy zwiększeniu ilości pracowników, powinniśmy zakończyć to w terminie – mówił nam szef lubartowskiego przedsiębiorstwa, przypominając o tym, że na tempo robót znaczny wpływ mają m.in. warunki pogodowe. – Zapewniam, że nam również zależy na tym, żeby nie rozciągać tego w czasie, bo to wiąże się zawsze z dodatkowymi kosztami – dodaje.
Tymczasem władze Końskowoli nie ukrywają, że w nagłe przyspieszenie tempa prac nie wierzą. Zapowiadają, że jeśli termin zostanie przekroczony, poszukają możliwości naliczenia na wykonawcę kar finansowych. Czas na zakończenie zadania mija 31 października.