Do 3 lat więzienia groziło 40-letniemu obywatelowi Ukrainy, który pomiędzy węzłami Nałęczów i Kurów Wschód pojechał pod prąd. Prokurator chce niższej kary.
Do zdarzenia doszło w czwartek 12 maja na drodze ekspresowej S17 pomiędzy Przybysławicami i Kurowem. Wideo z jadącym niewłaściwą stroną drogi samochodem szybko trafiło na YouTube. Gdy nagranie przekazano policji, funkcjonariusze rozpoczęli poszukiwania sprawcy. Ustalili, że kierowca poruszał się pod prąd od węzła "Nałęczów" w okolicach Przybysławic do MOP-u w Markuszowie, czyli przez ok. 2,5 kilometra.
Żeby uniknąć zderzenia czołowego z innymi kierowcami, próbował uciekać na pas zieleni. Inni kierowcy, widząc niespodziewaną przeszkodę, musieli ratować się zjeżdżaniem na prawy pas. Na szczęście do tragedii nie doszło, ale niewiele brakowało. Szaleńcowi ostatecznie udało się bezpiecznie zjechać z drogi ekspresowej.
Puławska drogówka sprawcę schwytała następnego dnia. 40-latek z Ukrainy został zatrzymany w piątek przed przejściem granicznym w Lubaczowie na Podkarpaciu. Mężczyzna przyznał się do winy i zgodził na dobrowolne poddanie się karze.
W rozmowie z policjantami tłumaczył, że się "zagapił". Prokurator wystąpił o wyrok w zawieszeniu i wraz z jego publikacją na tablicy ogłoszeń Urzędu Miasta w Puławach. Zgodnie z kodeksem, za narażenie innych uczestników ruchu na niebezpieczeństwo utraty życia, Ukraińcowi grozi do 3 lat więzienia i wysoka grzywna.