Pół roku prac społecznych i 500 zł na rzecz Lubelskiej Straży Ochrony Zwierząt. To wyrok dla właściciela gospodarstwa w Kazimierzu Dolnym za znęcanie się nad zwierzętami.
– Popieram karę prac społecznych. Powinny być wykonywane na rzecz jakiejś instytucji, która zajmuje się zwierzętami. Dziwię się jednak, że sąd nie zakazał mężczyźnie posiadania zwierząt – komentuje Marta Włosek, prezes Fundacji LSOZ.
O sprawie pisaliśmy w lipcu ubiegłego roku. Zwierzęta były przetrzymywane w zapuszczonych pomieszczeniach gospodarczych, stały w bajorze z odchodami. Właściciel nie wypuszczał ich na zewnątrz. – Dwie krowy i byk nie były regularnie karmione, przebywały w koszmarnych warunkach bytowych. Właściciel przyznał, że w ogóle ich nie wypuszczał – mówiła wówczas Marta Włosek, która razem z policją interweniowała w sprawie zwierząt. – Mając na uwadze warunki, w jakich przebywały zwierzęta, podjęliśmy decyzję o natychmiastowym ich odbiorze właścicielowi. Dalsze przebywanie krów w tym miejscu groziło ich zdrowiu oraz życiu. Załatwiliśmy transport na własną rękę, ale kiedy chcieliśmy zabrać zwierzęta, właściciel zamknął przed nami bramę.
Po interwencji zwierzętami zajął się brat właściciela, który ma gospodarstwo w okolicach Opola Lubelskiego. LSOZ przeprowadziła tam kontrolę. – Warunki, w jakich przebywają zwierzęta, są znacznie lepsze, mają czysto, są wypuszczane na zewnątrz – opowiadała Włosek. – Niestety, mimo naszego wniosku do komendanta policji w Puławach o procesowe zabezpieczenie zwierząt, nie było właściwie żadnej kontroli nad tym, co się z nimi dzieje w nowym miejscu.
W grudniu ubiegłego roku do Sądu Rejonowego w Puławach wpłynął akt oskarżenia przeciwko właścicielowi gospodarstwa. Jak informowała wówczas puławska prokuratura, mężczyzna został oskarżony o znęcanie się nad zwierzętami przez zaniechanie stworzenia odpowiednich warunków bytowych.