Ksiądz Roman K. odpowie za agresję wobec policjantów. Prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko duchownemu, który przebywał z eksbetankami w kazimierskim klasztorze.
Około 60 byłych betanek eksmitowano 10 października ub. roku z budynku klasztornego w Kazimierzu Dolnym. Wcześniej wykluczono je z zakonu za to, że wraz ze swą dotychczasową przełożoną Jadwigą Ligocką nie chciały podporządkować się decyzjom władz kościelnych. Komornikowi w eksmisji kobiet pomagali policjanci. Problemy mieli tylko z wyprowadzeniem księdza Romana K.
Najagresywniej duchowny zachował się wobec policyjnego negocjatora, który chciał go namówić na spokojne opuszczenie klasztoru. Negocjator zeznał, że ksiądz chwycił za monstrancję i uderzył go w rękę. Innego policjanta kopnął w brzuch.
Kilka miesięcy później Roman K. został wikarym w parafii Długosiodło pod Wyszkowem. Na przesłuchaniach nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień.
Prokuratura nie będzie natomiast dalej ścigać byłych zakonnic, które miesiącami bezprawnie przebywały w klasztornym budynku. Śledczy wprawdzie uznali, że naruszyły tzw. mir domowy, ale sprawę umorzyli ze względu na znikomy stopień społecznej szkodliwości ich postępowania. Były pod wpływem Jadwigi Ligockiej.
- Wciąż uważały ją za przełożoną i wyrażały wobec niej regułę posłuszeństwa i lojalności - dodaje Syk-Jankowska.
Ligocka była podejrzaną w tej sprawie. Prokuratura zarzucała jej bezprawne przebywanie w klasztornym budynku. Kobieta zmarła przed dwoma miesiącami.
Lubelska prokuratura prowadzi jeszcze jedno śledztwo dotyczące księdza Romana K. Ustala, czy molestował zakonnice. Sugerowała to w swoich zeznaniach jedna z kobiet, która jednak nie złożyła wniosku o ściganie. Pozostałe byłe zakonnice tego nie potwierdziły. Prokuratura zamknie sprawę po otrzymaniu protokołu przesłuchania kobiety, która wyjechała do Rosji.