Osoba, która doniosła na proboszcza parafii Św. Rodziny w Puławach, dopięła swego. Ksiądz został ukarany za dopuszczenie do zbyt wysokiej liczby wiernych, jaka uczestniczyła w dwóch mszach odprawionych w czasie obowiązywania sanitarnych restrykcji. Wyrok na duchownego wydał Sąd Rejonowy w Puławach.
Kłopoty ks. Ryszarda W. (ksiądz poprosił o nieujawnianie jego pełnych danych osobowych) zaczęły się w wiosną tego roku, kiedy w kraju zaczęła rozwijać się epidemia koronawirusa. To poskutkowało zaostrzeniem przepisów dotyczących zgromadzeń, także tych religijnych. Najpierw liczbę wiernych ograniczono do 50 osób, następnie do zaledwie 5, po Wielkanocy wprowadzono zasadę jednej osoby na 15 metrów kwadratowych w świątyni.
W kościele pw. Świętej Rodziny na puławskim osiedlu Niwa, podobnie jak w innych parafiach, ze ścisłym przestrzeganiem restrykcji bywało różnie. Podczas niektórych nabożeństw, liczba wiernych przekraczała normy. Komuś ta sytuacja nie spodobała się tak bardzo, że postanowił policzyć uczestników nabożeństwa i donieść na proboszcza do organów ścigania.
Jak przyznała podkom. Ewa Rejn-Kozak, rzecznik KPP w Puławach, zawiadomienia o łamaniu przepisów dotyczących zgromadzeń przez księdza zaczęły spływać na numer alarmowy w kwietniu i maju. Po pierwszym telefonie skończyło się na pouczeniu. Po kolejnych, wszczęto już postępowanie dotyczące wykroczenia. O wezwaniu na komendę w charakterze podejrzanego ksiądz w czerwcu sam poinformował wiernych podczas ogłoszeń parafialnych. Poprosił wtedy o modlitwę w swojej intencji.
Sprawa naruszenia nowych przepisów trafiła ostatecznie na wokandę Sądu Rejonowego w Puławach, a ten pod koniec sierpnia wydał wyrok skazujący. Za dwukrotne (8 kwietnia i 13 maja) dopuszczenie do przebywania w kościele większej ilości osób, niż wynikało z przepisów, na podstawie art. 54 kodeksu wykroczeń, sąd wymierzył księdzu grzywnę w wysokości 500 zł. Duchowny musi również pokryć koszty procesowe w wysokości 120 zł.
– W Polsce zdarza się, że wyroki sądowe nie są respektowane. Ja nie zamierzam uchylać się od kary. Pokazuję swoim przykładem, że decyzję sądu należy respektować, nawet jeżeli się z nim nie zgadzamy. Ja komentować tego wyroku nie będę – podkreśla proboszcz.
Duchowny poinformował parafian, że zamierza wykonać wyrok. Jak ustaliliśmy, w ustawowym terminie faktycznie nie wniesiono sprzeciwu.
Parafianie bronią proboszcza
Parafianie nie potępiają swojego proboszcza. Część z nich zaproponowała nawet zbiórkę, by pomóc duchownemu w zapłaceniu zasądzonej grzywny. Księdza wspiera także wiceprezes stowarzyszenia "Rodzina" oraz radna powiatu puławskiego Renata Szczypa.
– Jest mi zwyczajnie przykro, że do tego doszło. Uważam, że księdzu trudno było dopilnować, by liczba wiernych na każdej mszy była przepisowa. Czy prowadząc nabożeństwo, widząc zbyt wysoką ilość osób w kościele, powinien je przerwać, odejść od ołtarza, wypraszać wiernych ze świątyni? Myślę, że wierni sami w takiej sytuacji powinni wykazywać się większą odpowiedzialnością – ocenia.
Wiceprezes "Rodziny" nie ma pretensji do wymiaru sprawiedliwości uznając zasadę, że prawo jest równe dla wszystkich. Jej wątpliwości budzą jedynie motywacje stojące za nieznanym donosicielem, które niekoniecznie muszą świadczyć o chęci przeciwdziałania potencjalnym zakażeniom wśród parafian. – Nie można wykluczyć, że komuś zależało w tym przypadku na zaszkodzeniu naszemu proboszczowi – przypuszcza Renata Szczypa.
W podobnym tonie o sprawie mówi ks. Piotr Trela, dziekan dekanatu puławskiego, proboszcz parafii pw. Matki Bożej Różańcowej w Puławach. – Utrzymanie przepisowej ilości wiernych jest bardzo trudne. Sam nie umiałbym wyprosić z kościoła babci, która przyszła o kulach, czy osoby, która przyjechała na wózku. To byłoby nieludzkie. Dlatego sam wolałbym zapłacić grzywnę, niż wypraszać osoby, które chcą się pomodlić – podkreśla duchowny.
Co ciekawe, msze odprawiane w kościele pw. MBR są transmitowane w lokalnej telewizji kablowej. Obraz wskazywał czasem na przekroczenia obowiązujących limitów. Mimo to nikt na księdza nie doniósł. – Dlatego wygląda to tak, jakby ktoś na proboszcza parafii Św. Rodziny się po prostu uwziął. Trudno mi to oceniać. U nas na szczęście nie znalazł się nikt, kto byłby aż tak złośliwy – ocenia ksiądz dziekan.
– Zapadł wyrok, który zostanie wykonany. Księży obowiązują takie same przepisy, jak wszystkich innych. My tę sprawę uważamy za zakończoną – mówi ks. Adam Jaszcz, rzecznik prasowy Archidiecezji Lubelskiej. Jak przyznaje, sam nie przypomina sobie podobnego przypadku (skazania księdza za łamanie przepisów covidowych) na Lubelszczyźnie.
Przypominamy, że według aktualnych przepisów, limity wiernych w kościołach (nie licząc stref czerwonych) nie obowiązują. Konieczne jest jedynie zakrywanie ust i nosa, a w przypadku nabożeństw odbywających się na zewnątrz - utrzymywanie 1,5 metrowego odstępu.