Dokumenty dotyczące byłych pracowników puławskiej Fabryki Żelatyny poniewierały się w zrujnowanym biurowcu firmy.
O sprawie pisaliśmy w listopadzie ubiegłego roku. Byli pracownicy Fabryki Żelatyny mają problemy z uzyskaniem wiarygodnych dokumentów poświadczających ich pracę w firmie. A to uniemożliwia im starania w ZUS o emeryturę. Takich pokrzywdzonych osób może być nawet około 500. Ich jedyną szansą jest odwołanie do sądu.
Tymczasem my dotarliśmy do dokumentów, które mogą okazać się przydatne przy wyliczaniu emerytury, m.in. segregatory z listami płac. Znaleźliśmy je na ostatnim piętrze opuszczonego biurowca byłej "Żelatyny”. To miejsce, do którego może wejść każdy.
Otwieramy listę pracowników fizycznych z drugiego półrocza 1983 r. Są tam setki nazwisk osób pracujących na różnych stanowiskach: od laboratorium, przez pracowników kotłowni, po kierowców i sprzątaczki.
O sprawie natychmiast poinformowaliśmy archiwum Lubelskiego Urzędu Wojewódzkiego. To m.in. tutaj trafiają prośby osób poszukujących dowodów na to, że byli gdzieś zatrudnieni. Wiele z nich dotyczy puławskiej "Żelatyny”. - Najpierw ustalimy, kto powinien zabezpieczyć dokumenty. Potem postaramy się, żeby znalazły się w bezpiecznym miejscu - zapowiada Małgorzata Trąbka, rzecznik wojewody lubelskiego.
W Biurze Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych dowiedzieliśmy się, że listy płac nie mogą znaleźć się w ogólnodostępnym miejscu. - Wszystkie dane osobowe muszą być odpowiednio zabezpieczone. Sprawą powinny zająć się organy ścigania, które ustalą, kto jest odpowiedzialny za niezabezpieczenie dokumentów - mówi Małgorzata Kałużyńska-Jasak, rzecznik prasowy GIODO.
Komornik, który przez siedem ostatnich lat zajmował się majątkiem Fabryki Żelatyny, przebywa obecnie na zwolnieniu lekarskim. W piątek nie udało się nam również skontaktować z obecnym właścicielem terenu - deweloperem spod Warszawy.
(atj)