Przed szpitalem łopotały transparenty - "Decydenci nie macie prawa kupczyć zdrowiem i życiem pacjentów”, "Protest pielęgniarek i położnych SPZOZ - Puławy”. Kiedy wybiła godzina 12, siostry odeszły od łóżek chorych. Zebrały się na szpitalnym korytarzu, by wiecować
Protest był wymierzony przeciw dwóm aktom prawnym. Pierwszy to projekt ustawy o pomocy publicznej i restrukturyzacji ZOZ. Zakłada on przekształcenie szpitali w spółki użyteczności publicznej. Spółki mogą dostać pożyczki z budżetu państwa, ale muszą je także spłacać. A dostaną, jeżeli zrzekną się roszczeń wobec skarbu państwa z tytułu "ustawy 203”. Pożyczki będą dużo mniejsze od szpitalnych długów. To grozi bankructwem. Protestującym chodziło także o nowelizację kodeksu postępowania cywilnego. Od 5 lutego br. kodeks traktuje szpitale, jak przedsiębiorstwa i pozwala komornikom na zajmowanie pensji lekarzy i pielęgniarek. Wcześniej nie mogli tego robić.
Chociaż lekarze nie wyszli na szpitalne korytarze, protest poparli w zaciszach swoich gabinetów. - Całkowicie - potwierdził Włodzimierz Bąkała, kardiolog. - Nie odeszliśmy jedynie od tych chorych, których nie mogliśmy zostawić bez opieki. Ale zabiegi ambulatoryjne wstrzymaliśmy na godzinę.
Do protestujących dołączył Zbigniew Orzeł, dyrektor szpitala. Jest on jednym z 235 dyrektorów w kraju, który w ankiecie ministra zdrowia, rozesłanej do 815 dyrektorów publicznych ZOZ, opowiedział się za jej uchwaleniem. - Odpowiedziałem "tak”, by wybrać mniejsze zło - powiedział protestującym. - To jedna z gorszych ustaw, jaką miałem okazję przeczytać. Opowiadając się za ustawą, miałem na względzie wypłaty bieżących pensji i konieczność leczenia pacjentów.
Orzeł wymienia minusy ustawy. - Trzeba zrezygnować z roszczeń w sprawie 203, by otrzymać pożyczkę - mówi. - Na pożyczki zarezerwowano około 2 mld zł, a dług polskiej służby zdrowia wynosi 7 mld zł.
Dyrektor znajduje także pozytywne strony. - Koszty obsługi pożyczki, wynoszące około 3 proc., byłyby mniejsze od kosztów obsługi długu, w tym opłacania komornika - podaje przykład.
Orzeł zapowiedział, że bez względu na losy ustawy, wypłaci w II półroczu część zaległych podwyżek. Pieniądze weźmie ze zbycia niepotrzebnego majątku SP ZOZ. Podczas wiecu prosił pielęgniarki, by nie chodziły już do komornika. - Rozumiem, że pracujecie za marne grosze i w warunkach urągających przyzwoitości - dodał. - Ale idąc do komornika podcinacie gałąź, na której siedzicie.
Pielęgniarki odpierały, że idą do komornika, bo dyrektor nie chce z nimi rozmawiać. - Zamiast zorganizować ogólne zebranie z udziałem wszystkich pielęgniarek ze szpitala i przedstawić sytuację, dowiadujemy się o wszystkim od oddziałowych bądź z prasy - powiedziała jedna z sióstr.
- Może nie powinnyśmy iść do komornika, ale nie zrobiłyśmy tego przeciwko zakładowi, tylko ze zwykłej desperacji - dodała Lidia Twardowska.
- Komornik za egzekucję w sprawie każdej osoby żąda 1700 zł - wyliczyła inna pielęgniarka. - Gdyby dyrektor zaproponował każdej z nas taką kwotę, z pewnością załagodziłby na jakiś czas nasze niezadowolenie. A nam łatwiej byłoby czekać na następne pieniądze.