Mieczysław K., radny gminy Puławy, nie złożył mandatu, mimo że obiecał to zrobić po głośnej sprawie związanej z groźbami wobec dziennikarza lokalnego tygodnika. Nie pojawia się też na sesjach
Mimo tych obietnic Mieczysław K. nadal zasiada w radzie gminy i jest przewodniczącym komisji rewizyjnej, która kontroluje działalność wójta, gminnych jednostek organizacyjnych oraz jednostek pomocniczych gminy. Na kilku sesjach się jednak nie pojawił.
Mimo wielokrotnych prób przez dwa dni nie udało nam się z nim skontaktować. Poprosiliśmy o komentarz Krzysztofa Brzezińskiego, wójta gminy Puławy. - Radni naszej gminy pobierają wynagrodzenie tylko wtedy, kiedy pojawiają się na sesji lub na posiedzeniu komisji. W związku z tym, że radny Mieczysław K. nie pojawił się na kilku sesjach, nie wziął za to ani grosza - mówi Brzeziński. - Innych spraw nie chciałbym komentować, nie jestem do tego zobowiązany. Poza tym sprawa jest w toku. Wyrok jeszcze nie zapadł.
Mieczysław K. ma cztery zarzuty prokuratorskie. Wszystkie dotyczą składania fałszywych zeznań w postępowaniu przygotowawczym: w konfrontacji z innymi osobami i dwukrotnie przed sądem. Radny nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień. Za ten czyn grozi mu kara pozbawienia wolności do 3 lat.
Kiedy dziennikarz "Wspólnoty Puławskiej” poprosił go o komentarz w tej sprawie, usłyszał: "Niech pan spierd…, bo jak pana dorwę…”. W rozmowie z "Dziennikiem Wschodnim” tłumaczył, że przyczyną takiego zachowania był zły stan zdrowia.
- Byłem dwa dni po wypadku, miałem otwarte złamanie prawej ręki. To jest ból nie do opisania. Dziennikarz zadzwonił do mnie, kiedy jechałem po środki przeciwbólowe. To nie był stan do udzielania wywiadu - podkreślał.
Do sprawy wróciła też telewizja TTV. Z opublikowanego na stronie ttv.pl materiału możemy, m.in. dowiedzieć się, że Mieczysław K. nie pojawił się na ostatniej sesji rady gminy. Przewodnicząca rady tłumaczyła, że powodem absencji radnego jest choroba. Okazało się jednak, że w tym samym czasie Mieczysław K. pracował w polu. Kiedy dziennikarz chciał z nim porozmawiać, radny rzucił tylko: "Wal się!”.