Przy wjeździe do miasteczka powstanie wodna instalacja upamiętniająca dawną żeglugę śródlądową.
Woda przelewająca się przez odrestaurowane koła zabytkowego parowca będzie witać przyjezdnych w pobliżu parkingów i Muzeum Przyrodniczego. Pomnik powstanie z inicjatywy mieszkającego w pobliskim Mięćmierzu inż. Stefana Przesmyckiego. Ma on przypominać, jak popularna niegdyś była żegluga śródlądowa. - Teraz możemy się chwalić dużą i cały czas czynną flotą rzeczną. A w ten sposób chcemy przypomnieć, że działała ona już przed wojną - mówi Grzegorz Dunia, burmistrz Kazimierza Dolnego.
Dwa boczne koła, które będą częścią pomnika, są własnością armatora Henryka Skoczka. Mężczyzna pojechał po nie specjalnie do Płocka, gdzie ruiny parowca sprzedano złomiarzowi. Dostał je za ciężarówkę przywiezionego ze sobą złomu. - Miałem plany odbudowy statku w stylu retro. Niestety, to kosztowna sprawa i jakoś nic z tego nie wyszło. Ale ważne, że udało się uratować chociaż fragment ostatniego w Polsce parowca - opowiada Henryk Skoczek.
I już od dziesięciu lat koła ze statku leżały na podwórku kazimierskiego domu Skoczka. Zgłaszali się po nie przedstawiciele muzeów, ale także prywatni pasjonaci, którzy oferowali pieniądze. - Ale ja chciałem, żeby w Kazimierzu została jakaś pamiątka po dawnej żegludze - mówi Skoczek.
Tak też się stanie. W tej chwili trwa opracowywanie koncepcji budowy instalacji.
Parowiec z \"Rejsu”
50 metrów długości. W krótkie rejsy mógł zabrać nawet 600 pasażerów. Nieraz przypływał też do Kazimierza Dolnego.
Pod koniec wojny został zatopiony przez Niemców pod Toruniem. Ale udało się go odremontować. Ostatni rejs odbył w 1976 r. Od tamtego czasu coraz bardziej niszczał. W ratowaniu ostatniego polskiego parowca miało pomóc wpisanie go na listę zabytków techniki. Mimo to w 1996 r. w Płocku ruiny "Traugutta” sprzedano złomiarzowi. Podobnym do "Traugutta” statkiem płynęli turyści w "Rejsie” Marka Piwowskiego.