Potrzeba było naszej interwencji i sprawy sądowej, żeby puławscy urzędnicy przyznali, że krawężnika nie buduje się w poprzek chodnika.
Andrzej Rene przewrócił się o wystający stopień na chodniku przy ul. Niemcewicza w Puławach. Niósł monitor do naprawy. Zamiast do punktu serwisowego, trafił do szpitala. O rozbity monitor pociął sobie twarz. Jego sztuczna szczęka rozleciała się w drobny mak. Poszkodowany uznał, że za jego szkodę i cierpienie dopowiada zarządca dróg miejskich i podał Urząd Miasta do sądu. Zażądał 5 tysięcy złotych odszkodowania.
Jednak ubezpieczyciel Zarządu Dróg Miejskich odmówił wypłaty pieniędzy, tłumacząc że stopień to naturalny element architektury drogowej. A Rene nie był jedyną ofiarą bezmyślności urzędników. W tym samym miejscu upadały kolejne osoby. Zgłaszały się do naszej redakcji, a odpowiedź dyrektora ZDM za każdym razem była taka sama: winni są przechodnie, a nie zarządca drogi. - Wszyscy zapomnieli o zdrowym rozsądku, dlatego postanowiłem, że się nie poddam - tłumaczy Andrzej Rene.
Dopiero po którymś z kolei naszym artykule, zebrał się zespół urzędników i inżynierów, którzy uznali, że przebudują kilkumetrowy odcinek chodnika. Sprawa Andrzeja Rene trafiła jednak do sądu. Wczoraj przed puławskim sądem odbyła się rozprawa o odszkodowanie. Zarząd Dróg Miejskich od razu zaproponował ugodę. Z żądanych 5 tys. zł, kwotę odszkodowania ustalono ostatecznie na 4 tys. Urząd przyznał się też do błędu. - Usytuowanie progu stwarzało istotne zagrożenie dla pieszych - stwierdził Edgar Sieprawski, radca prawny Urzędu Miasta.
Dyrektor ZDM wciąż jednak utrzymuje, że postępował prawidłowo. - Bezpośrednią winę za upadki ponosiły osoby, które się tam przewracały, bo nie zachowywały należytej ostrożności. Chodnik przebudowaliśmy, bo uznaliśmy, że tak będzie lepiej - stwierdza Wiesław Stolarski.