To już najprawdopodobniej koniec kilkuletniej dyskusji na temat roślinności na Skwerze Niepodległości. Urzędnicy przytargali na sesję wózek z dokumentacją odnośnie tej sprawy. Pracę nad tematem zakończyła też komisja rewizyjna rady miasta.
Dyskusja o tym, czy nasadzenia roślin na skwerze były dokonane zgodnie z projektem toczy się od kilku lat. O tym, że mieszkańcy otrzymali zubożoną wersję skweru, w stosunku do pierwotnych założeń, przekonany jest radny Paweł Maj. Jego zdaniem istnieją dowody na to, że tuż po zakończeniu rewitalizacji skweru, brakowało wielu drzew i krzewów. Z opinią radnego nie zgadzają się władze miasta i liczne instytucje, które otrzymały doniesienia wskazujące na nieprawidłowości. Podczas ostatniej sesji przypomniał o tym prezydent Janusz Grobel.
– Ta sprawa toczy się już ładnych parę lat. Badały ją CBA, Urząd Zamówień Publicznych, Ministerstwo Rozwoju Regionalnego, Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Generalny Konserwator Zabytków, Regionalna Izba Obrachunkowa, Urząd Marszałkowski, Wojewoda Lubelski, Policja, Prokuratura, WFŚiGW i Urząd Miasta Puławy, ale to radnemu (Majowi przyp.) nie wystarczyło – mówił prezydent, a żeby zobrazować to, ile czasu i pracy włożono w wyjaśnianie zawiłości dotyczących skweru, urzędnicy na salę obrad przyprowadzili wózek, którym wjechały akta dotyczące tego tematu.
– To obraz tego, czym zajmowały się przez ostatnie lata komórki Urzędu Miasta – wyjaśniła obecność tego rekwizytu wiceprezydent Ewa Wójcik.
Janusz Grobel przytoczył natomiast informacje przekazane przez autorkę projektu skweru, Annę Śniegocką-Pawłowską, która wyjaśniła, że symboli na rysunkach nie należy odczytywać dosłownie. W opinii prezydenta, radni nie powinni mieć żadnych uwag do roślinności, a wszelkie niezgodności pomiędzy stanem faktycznym, a projektem wytłumaczył jako skutek obumierania niektórych roślin lub ich dewastacji.
Tego rodzaju wyjaśnienia nie przekonały jednak radnego Pawła Maja, który zwrócił uwagę na to, że drzewa nie mogły ulec dewastacji. – Jak rośliny mogły zostać zniszczone, skoro ich tam wtedy nie było? Podkreślam, że my mieliśmy prawo zbadać tę sprawę i ustosunkować się do niej, a pokazywanie przy tej okazji teczek z dokumentami to zwyczajna gra na naszych emocjach – ripostował.
Sprawą zajmowała się komisja rewizyjna rady miasta. Jej szef Ignacy Czeżyk przyznał, że nie udało się osiągnąć porozumienia, ale podziękował Krzysztofowi Szczepańskiemu (byłemu dyrektorowi ZIM) za złożone wyjaśnienia i zaproponował zakończenie badania tej sprawy.
Za przyjęciem protokołu komisji rewizyjnej opowiedziało się 6 radnych, 1 był przeciw a 9 wstrzymało się od głosu.