Puławska fundacja „Przyjazna Łapa” odebrała psa mieszkańcowi gminy Głowaczów (woj. mazowieckie), który trzymał go na uwięzi, głodził i nie zapewniał ochrony przed deszczem i słońcem. Właściciel oddał go bez oporów, teraz czeka na karę.
Po otrzymaniu zgłoszenia inspektor z fundacji pojechała we wskazane miejsce i zastała smutny i przejmujący widok. Pies był wygłodzony, brudny, uwiązany krótką, metalową linką do drzewa obok którego stała owiewka od ciężarówki. Nic nie chroniło zwierzę przed słońcem i deszczem. W jego zasięgu stałe puste wiaderko, w której od dawna nie było żadnej karmy. Pies nie miał także dostępu do czystej wody. Teren wokół drzewa był wydeptany, co według pracownika fundacji może świadczyć o tym, że pies na uwięzi spędzał długie godziny. Nie wiadomo jak często jego właściciel zdejmował mu obrożę.
W trakcie interwencji szybko mieszkaniec Głowaczewa (pow. kozienicki) zgodził się oddać czworonoga, nie wykazując do niego cienia przywiązania. Okazało się, że pies nie był szczepiony na wściekliznę.
– W związku z warunkami bytowymi zagrażającymi zdrowiu i życiu psa oraz nie rokującą dobrze na przyszłość postawą właściciela wykazującego się niechęcią do współpracy (...) fundacja wnioskuje o wymierzenie panu K. kary adekwatnej do stopnia zawinienia – napisała we wniosku do prokuratury, Agnieszka Śniegocka, prezes fundacji „Po ludzku do zwierząt - Przyjazna Łapa”.
Sprawę właściciela psa zajmie się Prokuratura Rejonowa w Kozienicach. Jej szefowa, Beata Galas poinformowała, że za znęcanie się nad zwierzętami grozi do 2 lat więzienia. O tym, czy były już właściciel czworonoga zostanie oskarżony przekonamy się we wrześniu.
Tymczasem pies dostał nowe życie i nowe imię. Teraz nazywa się „Rudolf”. – Jest z nim już o wiele lepiej, pies odżył i czeka na nowy dom. Gdy tylko zorganizujemy transport, trafi do Wrocławia – mówi Marlena Siekiera z puławskiej fundacji, która osobiście interweniowała w jego sprawie w Głowaczowie.