Kadeci Szkoły Podoficerskiej Sił Powietrznych w Dęblinie są oburzeni i domagają się zmian. Bo dostali niemal cztery razy mniej pieniędzy niż druga grupa kadetów. Tylko dlatego, że rozpoczęli swój kurs dwa miesiące wcześniej.
Rząd zapowiedział budowę silnej armii złożonej nawet z 300 tysięcy żołnierzy. Do wstępowania w jej szeregi zachęcają liczne wojskowe festyny, ale nie tylko. Na mocy nowej ustawy o obronie ojczyzny, znacznie podniesiono uposażenia kadetów, czyli kandydatów na zawodowych żołnierzy.
Miesięczna stawka uczestników prowadzonych dla nich kursów przygotowawczych w szkołach podoficerskich wzrosła w ten sposób z 1200 do 4560 zł netto.
Problem w tym, że ustawa nie objęła wszystkich kadetów, a jedynie tych, którzy swoje kursy rozpoczęli po jej wejściu w życie. Dlatego dzisiaj jedni kandydaci na żołnierzy nadal pobierają uposażenie po starej, niskiej stawce, a drudzy otrzymują niemal czterokrotnie więcej. Tylko dlatego, że swój kurs rozpoczęli kilka miesięcy później.
Pomijani, rozżaleni, lekceważeni
Tak duża dysproporcja i podział przyszłych żołnierzy zawodowych na dwie kategorie oburzył ponad setkę kadetów ze Szkoły Podoficerskiej Sił Powietrznych w Dęblinie. Uczestnicy trwającego od 8 do 13 miesięcy kursu przygotowawczego domagają się zmian.
Już w czerwcu napisali w tej sprawie do ministra obrony, Mariusza Błaszczaka, apelując o zmiany w ustawie.
– Uważamy, że jej zapis jest wyjątkowo krzywdzący (...). Widzimy nowo wcielonych kadetów, którzy biorą udział w tych samych zajęciach, co jeszcze niedawno my, realizują ten sam program szkoleniowy, a otrzymują uposażenie prawie czterokrotnie wyższe. Budzi to w nas ogromne kontrowersje. Czujemy się pomijani, rozżaleni i zlekceważeni – piszą dęblińscy kadeci, nazywając zaistniałą sytuację dzieleniem uczestników służby kandydackiej na lepszych i gorszych oraz wprowadzaniem podwójnych standardów.
Poczucie niesprawiedliwości wśród kadetów z lutego jest tym wyższe, że swój kurs rozpoczęli zaledwie 2 miesiące przed wejściem w życie nowych zapisów. – Brak zmian może spowodować zanik motywacji do dalszej nauki i służby, a także spadek morale żołnierzy – dodają kadeci.
Biedny kurs, bogaty kurs
Początkowo przyszli żołnierze cierpliwie czekali na rozpatrzenie petycji. Po kilku miesiącach zaczęli się niepokoić, zwłaszcza, że ich pismo dłuższy czas nie było publikowane na oficjalnej stronie MON. To ostatecznie ukazało się dopiero w piątek, 7 października. Kadeci, tracąc nadzieję na pozytywne zmiany, swoim problemem postanowili zainteresować media.
Napisali m.in. do naszej redakcji, zaznaczając na wstępie, że nie mogą podać swojej tożsamości z uwagi na obawy przed poniesieniem konsekwencji.
– Staraliśmy się wykonywać swoje obowiązki i kształcić jak najlepiej, ale nie możemy przejść do porządku dziennego nad takimi dysproporcjami. Niektórzy z nas mają rodziny na utrzymaniu i trudno im przez kilkanaście miesięcy wiązać koniec z końcem za 1,2 tys. zł. Czujemy się zamieceni pod dywan. Nie ma mowy o równym traktowaniu – piszą kadeci z „biednego kursu”, jak sami go nazywają.
Wszystkiemu winna ustawa
Oficjalnej odpowiedzi na złożoną do ministra petycję jeszcze nie ma. Do sprawy odniosła się za to dęblińska szkoła podoficerska.
– Wysokość uposażenia żołnierzy pełniących służbę na czas kształcenia reguluje rozporządzenie ministra obrony z 22 kwietnia. Nie mamy zatem wpływu na wysokość stawek, ani możliwości ich samodzielnego wyrównania – tłumaczy st. kpr. Daria Ziarkiewicz-Powolny, rzecznik SPSP w Dęblinie. – Zgodnie z nową ustawą o obronie ojczyzny, do żołnierza pełniącego służbę kandydacką przed wejściem w życie niniejszej ustawy „stosuje się przepisy dotychczasowe” – przypomina rzecznik.
Czyli te finansowo niekorzystne.