Przypominało to funkcjonowanie w sekcie, w której panowała manipulacja, przemoc i wykorzystywanie seksualne. Parasol ochronny nad sprawcą rozpościerał o. Maciej Zięba. Taki obraz jednej ze wspólnot dominikanów wyłania się z przedstawionego właśnie raportu.
– To nie jest raport przeciwko komuś. Po pierwsze, oddaje sprawiedliwość pokrzywdzonym – powiedział w środę Tomasz Terlikowski, dziennikarz i publicysta katolicki, który stanął na czele specjalnej komisji, której zadaniem było wyjaśnienie i opisanie sytuacji we wrocławskiej wspólnocie dominikanów.
Pismo „Więź” opisało metody działania jednego z zakonników, Pawła M. który był duszpasterzem akademickim. Miał np. wykorzystywać seksualnie jedną z zakonnic. Pod adresem duchownego padały także oskarżenia o manipulacje i stosowanie przemocy. Zmuszał podopiecznych do wielogodzinnych, całonocnych modlitw, separował ich od rodziny i przyjaciół. Teraz mężczyzna przebywa w areszcie i trwa jego proces kanoniczny.
Po publikacjach zakon sam powołał komisję. Przesłuchano 31 dominikanów, 41 innych świadków i kilkunastu pokrzywdzonych. Komisja miała także wgląd do pełnego archiwum zakonu. Ci śledczy wskazują, że problemy dotyczące Pawła M. pojawiły się jeszcze zanim M. trafił do Wrocławia, a o tym że tworzył wokół siebie grupę działającą jak sekta wiedział kierujący dominikanami o. Maciej Zięba (zmarł w 2020 r.). Nie reagował.
– Nie ma wątpliwości, że u źródeł nieprawidłowości w "sprawie Pawła M." znalazła się bagatelizacja problemu, wrogie lub lekceważące potraktowanie osób ujawniającym pokrzywdzenie – podano w środowym raporcie, w którym zaznaczono, że zakonnik wykorzystywał pozycję przewodnika duchownego. Dużo miejsca poświęcono o. Ziębie, bo dzięki bliskiej znajomości z nim M. pozostawał bezkarny.
– Pawła M. spotkały jedynie ze strony o. Macieja Zięby OP „kary” o charakterze pokutnym: zakaz sprawowania sakramentów, kilkutygodniowy pobyt w klasztorze kamedułów na Bielanach w Krakowie oraz roczna praca w hospicjum w Lublinie. Stosunek ówczesnych władz zakonu do pokrzywdzonych był absolutnie niewłaściwy – dodają autorzy raportu.
Zaznaczają, że gdy nieprawidłowości wyszły na jaw nie podjęto zorganizowanego wysiłku, by je naprawić. Przez lata zakon nie okazywał ofiarom empatii. Proponował jednak pokrycie kosztów psychoterapii, co ofiary odebrali jako upokorzenie.
Także w środę dominikanie wydali oświadczenie. – Raport ten ukazuje – w pełniejszej niż znana dotychczas postaci – ogrom zła, które popełnił Paweł M. Odsłania także błędy i zaniedbania oraz brak wrażliwości i zrozumienia ze strony wielu poszczególnych braci, władz oraz instytucji Zakonu. Przede wszystkim z całą jaskrawością dostrzegamy w nim opis fizycznego, psychicznego i duchowego cierpienia, niezrozumienia oraz osamotnienia osób pokrzywdzonych. Nie zostały one wysłuchane, a także nie otrzymały adekwatnej pomocy. Czasami doświadczały wręcz lekceważenia i przerzucania na nie odpowiedzialności lub współodpowiedzialności za to, co się stało – napisali zakonnicy i dodają, że zachwiana została ich wiarygodność. Czują się jednak odpowiedzialni za zło, którym są przerażeni.
– Jesteśmy gotowi, by zadośćuczynić za popełnione zło, chcemy z determinacją szukać sposobów naprawy szkód i błędów, a nade wszystko chcemy nadal Wam służyć, zdając sobie sprawę – jak nigdy dotąd – że nie jesteśmy tego godni. Dlatego ośmielamy się prosić Was o modlitwę za wszystkich pokrzywdzonych – deklarują.