Są pierwsze mandaty za spalanie odpadów w piecach. Strażnicy miejscy nie zamierzają rezygnować z kontrolowania palenisk. Tym bardziej, że dostają kolejne prośby o sprawdzenie, dlaczego z komina sąsiada wydobywa się cuchnący czarny dym.
- Trzeba w tej chwili palić wszystkim, poza, oczywiście, oponami, czy tym podobnymi rzeczami – mówił Jarosław Kaczyński, prezes Prawa i Sprawiedliwości, podczas wrześniowej wizyty w Nowym Targu. – Polska musi być ogrzana – tłumaczył lider partii rządzącej krajem.
Jednak na ogrzewanie "wszystkim poza oponami" nie pozwalają obowiązujące przepisy. A to właśnie przepisów, nie słów polityka, muszą się trzymać strażnicy miejscy, gdy dostają od mieszkańców sygnały o możliwym spalaniu odpadów.
Telefony w tej sprawie dzwonią u strażników, gdy tylko zrobi się chłodniej.
– Od początku września mieliśmy już 24 zgłoszenia od mieszkańców informujących o gryzącym dymie z palenisk – przekazuje nam Robert Gogola, rzecznik Straży Miejskiej.
Wzywani na miejsce strażnicy sprawdzają, co palone jest w piecu. – Od 1 września do pierwszych dni października skontrolowaliśmy już 31 pieców. Ujawniliśmy dwa wykroczenia: jedno przy ul. Abramowickiej, drugie przy ul. Rapackiego – mówi Gogola.
W obydwu przypadkach spalanie odpadów odbywało się nie w prywatnych domach, ale na terenie firm. W obu miejscach strażnicy wypisali po 200-złotowym mandacie.
Przy Abramowickiej i przy Rapackiego jako opał wykorzystywano elementy płyty meblowej. Straż Miejska przyznaje, że to wręcz klasyka gatunku.
– Kiedyś zdarzały się podkłady kolejowe, przepracowany olej silnikowy czy nawet ubrania. W ostatnim okresie już tego nie ma. Obecnie w 95 proc. przypadków spalania materiałów zabronionych mamy do czynienia właśnie z klejoną płytą meblową – potwierdza rzecznik.
W namierzaniu osób spalających odpady ma pomóc mundurowym dron otrzymany od miasta, wyposażony w czujniki mierzące zawartość określonych substancji w powietrzu. Ich wysokie stężenie może wskazywać na to, że w pobliskim domu do pieca trafia nie to, co może trafiać. Na razie straż użyła drona zaledwie czterokrotnie, jedna z tych kontroli zakończyła się 300-złotowym mandatem za spalanie płyty meblowej.
Mundurowi kontrolują nie tylko piece i kotły, ale sprawdzają również to, co spala się na zewnątrz, obok budynków. Od 1 września lubelscy strażnicy przeprowadzili 14 takich kontroli, a 4 z nich zakończyły się wystawieniem mandatu osobom, które porządkując posesje spalały swoje śmieci.