Rozmowa z Filipem Maciejukiem, wychowankiem Pogoni Mostostal Puławy, który obecnie ściga się dla Bahrain-Victorious
- Z jakimi nadziejami udaje się pan na Tour de Pologne?
– Bahrain-Victorious wysyła do Polski naprawdę mocną drużynę, więc będę miał za zadanie ochraniać liderów. Chcemy walczyć o zwycięstwo w tym wyścigu. Nie nastawiam się na walkę o indywidualne triumfy, ale właśnie na pracę na rzecz kluczowych zawodników w moim zespole. Chociażby w Lublinie będzie finisz idealny pod naszego sprintera, Phila Bauhausa.
- Liderami będą Pello Bilbao i Phil Bauhaus?
– Tak. Bauhaus ma walczyć podczas sprinterskich końcówek. On jest w stanie wygrywać poszczególne etapy Tour de Pologne. Udowodnił to zresztą w poprzednim sezonie, kiedy był najlepszy w Chełmie. Teraz będzie miał trzy szanse i na pewno będzie liczył się w sprinterskiej rozgrywce.
- Czy swoje ambicje dotyczące Tour de Pologne musi pan schować do kieszeni? Czy widzi pan dla siebie szansę na którymś z etapów?
– Na pewno mam swoje ambicje i chciałbym pokazać się z dobrej strony podczas tego wyścigu. Zobaczymy jednak co przyniesie wyścig. Jestem w dobrej formie, przygotowywałem się do tego startu bardzo sumiennie. Wszystko zależy jednak od dyrektorów drużyny, którzy decydują o tym, czy będę mógł pojechać na własne konto.
- Pana specjalnością jest przede wszystkim jazda indywidualna na czas. Jednak profil tegorocznej „czasówki” chyba nie do końca panu odpowiada?
– Na pewno nie jest on moim wymarzonym. Dam z siebie jednak 100 procent i zobaczymy co to da. Może takie zaangażowanie pozwoli mi wdrapać się na tym odcinku do pierwszej dziesiątki? Wcześniej jest pięć etapów, więc zawodnicy będą już czuć zmęczenie. Na pewno ta „czasówka” jest zrobiona pod kolarzy, którzy chcą walczyć w klasyfikacji generalnej.
- Jak pan się czuje z tym faktem, że peleton przejedzie przez pana rodzinne strony – Nałęczów, Kazimierz Dolny czy Wąwolnicę?
– To niesamowite uczucie. Kiedy już wjedziemy do Kazimierza Dolnego, to zacznę czuć się jak w domu. W tych rejonach praktycznie cały czas trenuję i doskonale znam drogi wiodące do samego Lublina.
- To gdzie będzie stała rodzina?
– Myślę, że na mecie w Lublinie.
- Jak pan ocenia swój pierwszy rok w cyklu World Tour?
– Na pewno widzę olbrzymią różnicę między tym co było wcześniej, a tym co spotkałem w cyklu World Tour. Poziom sportowy i organizacyjny jest bardzo wysoki. Myślę, że radzę sobie w Bahrain-Victoroius. Wiem, że zespół jest ze mnie zadowolony, bo wywiązuję się ze swoich zadań. Jest parę wyścigów do końca sezonu i może w którymś z nich uda mi się powalczyć o korzystny wynik.
- Każdy kolarz marzy o udziale w wielkich tourach. Zabrakło pana na starcie w Giro d’Italia i Tour de France. Vuelta a Espana też pana ominie?
– W tym roku zapewne jeszcze nie pojawię się w Hiszpanii. Drużyna chce wystawić bardzo mocny skład na góry, aby powalczyć w klasyfikacji generalnej. Może w przyszłym sezonie uda mi się wystąpić w którymś z wielkich tourów.
- Kto jest dla pana wzorem w Bahrain-Victorious?
– W swojej grupie mam wielu znakomitych kolarzy. Ostatnio sporo czasu spędzam z zawodnikami, którzy specjalizują się w wyścigach klasycznych, jak chociażby Phil Bauhaus, Jasha Sutterlin czy Heinrich Haussler. Każdy stara się pomóc młodemu zawodnikowi. Dużo rad na początku sezonu dawał m chociażby Matej Mohorić. Nie można również zapominać o olbrzymim wsparciu ze strony Kamila Gradka, z którym występuje w jednym zespole.