ROZMOWA z Emilią Koślą, koszykarką Pszczółki Polski Cukier AZS UMCS Lublin.
- Czujesz się zmęczona po tym sezonie, biorąc po uwagę, że grałyście w Polsce i w europejskich pucharach? Czy starczyłoby Ci jeszcze sił na kilka meczów?
– Ten sezon był dla nas bardzo długi, ciężki. Przez EuroCup grałyśmy tak naprawdę co trzy dni, więc to zmęczenie na pewno gdzieś tam jest. Ale gdyby trzeba było jeszcze grać, to siły by się znalazły. Jestem zmęczona, ale jestem też szczęśliwa i usatysfakcjonowana, bo uważam, że zrobiłyśmy naprawdę coś wspaniałego.
- Trener wielokrotnie o tym wspominał, ja sam widziałem na treningach i meczach, że nie trzeba było was specjalnie motywować do gry. Udało wam się dosyć naturalnie wytworzyć dobrą atmosferę w zespole...
– Tak. Tak naprawdę każda z nas miała swoje ambicje i wolę do walki. Kiedy złożyłyśmy to wszystko razem, to nie potrzeba nam było żadnych innych bodźców – z boku czy od trenera. Wiedziałyśmy, co chcemy zrobić i to po prostu zrobiłyśmy.
- W trakcie sezonu przytrafiały ci się kontuzje, były też choroby. Wybijało cię to z rytmu?
– To było dosyć problematyczne, bo kiedy byłam już w treningu i zaczynałam grać lepiej, to coś takiego mi się przytrafiało. Trzeba to zaakceptować, bo i tak nic nie mogłam z tym zrobić.
- Jesteś w komfortowym położeniu, bo nie musisz się martwić o pracodawcę w kolejnym sezonie. W ubiegłym roku podpisałaś dwuletni kontrakt w Lublinie...
– Bardzo się cieszę, że nie muszę się martwić o to, co będzie w przyszłym sezonie. Jestem zadowolona z tego, że zostaję tutaj. Mam nadzieję, że w przyszłym sezonie też będziemy walczyć o medal.
- Jakie masz plany na najbliższy czas?
– Teraz będziemy grać w Akademickich Mistrzostwach Polski i to tak naprawdę tyle. Myślę, że potem chwilę odpocznę i zacznę przygotowywać się do następnego sezonu.