Hit 24 kolejki I ligi na remis. Podopieczni trenera Jurija Szatałowa podzielili się punktami z katowickim GKS-em, wynik meczu ustalono jeszcze w pierwszej połowie spotkania.
Ale nic w tym dziwnego, bo w dwóch ostatnich meczach "zielono-czarni” osiągnęli tylko dwa remisy. Niestety, podopieczni Jurija Szatałowa, co podkreśla również szkoleniowiec, strzelają mało goli. A jeśli już uda im się trafić do siatki, są to bramki trochę przypadkowe lub zdobywane po stałych fragmentach gry. Podobnie było w Katowicach.
Po spotkaniu z Okocimskim trener Górnika dokonał roszad w zestawieniu drużyny. Na środek obrony wrócił Maciej Szamtiuk, więc do drugiej linii został przesunięty Lukas Bielak.
Na ławce rezerwowych znalazł się natomiast Veljko Nikitović. W słabej dyspozycji musi być natomiast Sebastian Szałachowski, który znowu znalazł się poza jedenastką, a w jeszcze gorszej chyba Miroslav Bozok, odesłany do zespołu rezerw.
Gospodarze zaczęli odważniej, ale szybko zostali za to skarceni.
Patrik Mraz posłał w pole karne dośrodkowanie z rzutu wolnego, Adrian Jurkowski niefortunnie odbił piłkę głową, a Łukasz Zwoliński z najbliższej odległości zdobył prowadzenie. Niestety młody napastnik niedługo później skręcił kostkę i od 24 min rolę młodzieżowca pełnił w Górniku Julien Tadrowski, po raz pierwszy w tym roku.
Do przedniej formacji został przesunięty pomocnik Łukasz Zawistowski i to on powinien rozstrzygnąć losy meczu, jeszcze przed przerwą. Najpierw w 25 min nie wykorzystał sytuacji sam na sam z bramkarzem, a potem przeniósł piłkę nad poprzeczką.
W futbolu nie ma litości, dlatego katowiczanie w 32 min doprowadzili do wyrównania. Przemysław Pitry jednym podaniem oszukał defensywę rywali, wystawiając na tacy piłkę Rafałowi Pietrzakowi. Zawodnik GKS miał za dużo swobody, aby nie zmusić do kapitulacji Sergiusza Prusaka.
Po zmianie stron oba zespoły nie miały dogodnych okazji. W przypadku podopiecznych Kazimierza Moskala nie powinno to dziwić, ponieważ zupełnie oddali inicjatywę i im bliżej było ostatniego gwizdka, tym mocniej opadali z sił. Lider z kolei w żaden sposób nie potrafił udokumentować swojej przewagi, brakowało mu podań otwierających drogę do bramki i klarownych sytuacji.
Obrazu nie zmieniło nawet wejście do ataku Arkadiusza Woźniaka, któremu pomocnicy nie umieli dokładnie zagrać futbolówki. W 85 min Łukasza Budziłka próbował jeszcze zaskoczyć Szałachowski, jednak kopnął obok słupka. – Miałem swoje sytuacje, które powinienem wykorzystać. Wtedy na pewno wygralibyśmy. Przyjechaliśmy tutaj po trzy punkty, a nie tylko jeden – stwierdził Zawistowski.
– Cieszę się z gola, ale szkoda, że nie przyniósł nam wygranej. W drugiej połowie oddaliśmy trochę inicjatywę, choć w przerwie w szatni mówiliśmy sobie, aby nadal grać agresywnie. Mamy jeden punkt, ale ten remis jest dla nas jak porażka – stwierdził z kolei Pietrzak.
Dla Górnika był to już czternasty mecz z rzędu bez porażki.
GKS Katowice – Górnik Łęczna 1:1 (1:1)
Bramki: Pietrzak (32) – Zwoliński (14).
GKS: Budziłek – Czerwiński, Kamiński, Jurkowski, Chwalibogowski – Cholerzyński (63 Sylwestrzak), Fonfara (46 Skrzypczak), Wołkowicz (68 Goncerz), Wróbel, Pietrzak – Pitry.
Górnik: Prusak – Sasin, Kalkowski, Szmatiuk, Mraz – Bonin, Bielak, Nowak, Zawistowski (61 Woźniak), Niedziela (69 Szałachowski) – Zwoliński (24 Tadrowski).
Żółte kartki: Pietrzak, Sylwestrzak.
Sędziował: Jarosław Rynkiewicz (Zielona Góra).