(fot. KS WISŁA PUŁAWY)
Dobra wiadomość: Wisła Puławy w końcu strzeliła gola na własnym stadionie. Zła: to nie wystarczyło, żeby wreszcie zainkasować trzy punkty. Poniedziałkowe starcie Dumy Powiśla z Pogonią Siedlce zakończyło się remisem 1:1
Powiedzieć, że dla gospodarzy to było arcyważne spotkanie, to nic nie powiedzieć. Wszyscy doskonale wiedzą, że puławianom nie wiedzie się na swoim stadionie. Najlepiej świadczą o tym cyferki. Siedem meczów bez wygranej przed własną publicznością. I tyle samo spotkań u siebie bez zdobytej bramki.
W pierwszej połowie jakieś tam okazje na przełamanie fatalnej passy były, ale bez szału. Jakub Smektała przymierzył tylko w boczną siatkę. Bramkarz rywali zdołał obronić uderzenie Sylwestra Patejuka, a Konrad Szczotka nie trafił w bramkę po próbie zza pola karnego. Przed gwizdkiem kończącym pierwszą połowę Konrad Wrzesiński mógł otworzyć wynik, ale został powstrzymany przez Piotra Żemłę. I do przerwy na stadionie MOSiR znowu było bez goli. Tym samym seria nieskuteczności dobijała już niemal do 700 minut.
Na szczęście tuż po zmianie stron upragniona bramka dla Wisły w końcu padła. Patejuk wywalczył rzut wolny. Świetną centrę w szesnastkę rywali posłał Fabian Hiszpański, a tam idealnie odnalazł się Żemło, który wyręczył kolegów z ofensywnych formacji i głową wpakował piłkę do siatki. Kilka chwil później drugi z miejscowych stoperów – Jakub Poznański mógł wpisać się na listę strzelców, ale nie zdołał sięgnąć piłki. Szkoda, bo był kilka metrów od bramki Pogoni.
Ekipa z Siedlec od tego momentu przejęła inicjatywę. Swoją przewagę udokumentowała na kwadrans przed ostatnim gwizdkiem, kiedy Dariusz Zjawiński mocno uderzył zza pola karnego i zaskoczył Nazara Penkowca. Golkiper gospodarzy niedługo później znowu był w poważnych tarapatach, ale wygrał pojedynek z Piotrem Krawczykiem. Przyjezdni nie rezygnowali i w kolejnej akcji o gola mógł się pokusić Marcin Burkhardt. Penkowec znowu był jednak na posterunku. Zresztą do ostatnich sekund golkiper miał ręce pełne roboty. Wywiązał się ze swoich obowiązków bez zarzutu i zawody zakończyły się remisem. Efekt? O tym, czy Wisła pozostanie w Nice 1. lidze zdecydują ostatnie spotkania.
Już w czwartek o godz. 18 piłkarzy trenera Buczka czeka prawdziwy pojedynek o życie. W zaległym spotkaniu 31. kolejki puławianie zmierzą się na wyjeździe z GKS Tychy.
ZDANIEM TRENERÓW
Bartosz Tarachulski (Pogoń Siedlce)
– Przyjechaliśmy do Puław, żeby nie przegrać i zapewnić sobie utrzymanie. Cel został zrealizowany. Wiadomo, że z przebiegu spotkania, bo szczególnie w drugiej części byliśmy zespołem dominującym, przeważaliśmy i jest lekki niedosyt. Cieszymy się jednak z remisu, który daje nam utrzymanie. Dwa ostatnie mecze możemy zagrać już na luzie. W pierwszej połowie, to po Wiśle powinno być widać grę pod większą presją. A tymczasem to my byliśmy bardziej spięci. Straciliśmy gola po stałym fragmencie, ale to nas rozluźniło i dopiero przy stanie 0:1 zaczęliśmy grać w piłkę. Szkoda niewykorzystanych szans. Gospodarzom życzymy powodzenia, żebyśmy mogli się spotkać w przyszłym roku.
Adam Buczek (Wisła Puławy)
– Pierwsza połowa była nerwowa, z naszej strony również. Co by nie mówić w samej końcówce sezonu napięcie jednak wzrasta. Bramka strzelona na początku drugiej połowa. Można powiedzieć, że w końcu odczarowaliśmy stadion. Potem nie wiem, z czego to wynikało, ale Pogoń mająca w swoich szeregach zawodników potrafiących grać w piłkę. My się za bardzo cofnęliśmy, chyba podświadomie. Nie zakładaliśmy tego. Po stracie bramki jeszcze mieliśmy jakieś swoje sytuacje, może pół-sytuacje. Rozpoczęliśmy maraton, który zakończy się w niedzielę. Mamy punkt, wiemy, jak wygląda tabela, ale to my na razie jesteśmy wyżej.
Wisła Puławy – Pogoń Siedlce 1:1 (0:0)
Bramka: Żemło (48) – Zjawiński (75).
Wisła: Penkowec – Hiszpański, Żemło, Poznański, Litwniuk, Pożak, Maksymiuk, Popiołek (82 Płonowski), Szczotka (87 Głaz), Patejuk, Smektała (77 Darmochwał).
Pogoń: R. Misztal – Jędrych, Chyła, Szrek, Żytko, Burkhardt, Janicki (72 Krawczyk), Mroziński, Świerblewski (58 Bajdur), Zjawiński (90 Eusebio), Wrzesiński.
Żółte kartki: Poznański, Żemło, Głaz – Szrek, Chyła.
Sędziował: Jarosław Przybył (Kluczbork). Widzów: 1258.