ROZMOWA Z Pawłem Sasinem, obrońcą Górnika Łęczna
– Czuję, że zasłużyłem na to, żeby rozpocząć sezon jako podstawowy prawy obrońca. Myślę, że w pierwszej lidze pokazałem, że potrafię grać w piłkę. Moje występy były pozytywnie oceniane, trafiłem nawet do jedenastki sezonu. Awans Górnika do T-Mobile Ekstraklasy to również moja zasługa. Nie rozumiem, dlaczego zostałem odstawiony na dalszy plan i ciężko mi się pogodzić z decyzją trenera, ale szanuję ten wybór. Nie obrażam się, lecz ciężko pracuję.
• Jak to się stało, że z podstawowego prawego obrońcy stał się pan zawodnikiem głębokich rezerw?
– To pytanie raczej do sztabu szkoleniowego niż do mnie. Wyjeżdżałem na urlop jako podstawowy prawy obrońca, wróciłem jako rezerwowy. Nie wiem dlaczego, ale nie mam poczucia, że przegrałem rywalizację o miejsce w składzie. Po prostu trener postawił na innego zawodnika w letnich sparingach i konsekwentnie się tego trzyma.
• Przegrał pan rywalizację z Łukaszem Mierzejewskim, który w poprzednim sezonie oglądał pana plecy.
– Nie mam żadnego problemu z Łukaszem, jesteśmy kolegami z drużyny. Ciężko mi zaakceptować sytuację, w jakiej się znalazłem, gdyż jestem ambitnym zawodnikiem. Jak każdy chcę grać
• W tym sezonie nie zagrał pan w ekstraklasie nawet minuty. Jedyny mecz, w którym pojawił się pan na boisku to było spotkanie Pucharu Polski ze Stalą Rzeszów. Może tutaj znajdziemy rozwiązanie zagadki. Zawalił pan, a trener pana skreślił. Dużo pretensji miał po tym meczu do pana Jurij Szatałow?
– Trener nie potrzebował mieć pretensji, bo ja sam je miałem do siebie. W Rzeszowie daliśmy ciała, każdy z osobna indywidualnie i wszyscy razem jako drużyna. Ale to był tylko jeden mecz. Nie skreśla się nikogo po jednym słabym meczu. Tym bardziej zawodnika, który pół roku temu rozegrał kilkanaście dobrych.
• Może w takim razie ma pan problemy zdrowotne?
– Żadnych kontuzji. Jestem zdrów jak ryba. Zarówno psychicznie, jak i fizycznie czuję się znakomicie. Jestem w dobrej formie, gotowy do gry.
• Trener w ogóle tłumaczył się panu ze swojego wyboru? Rozmawialiście na ten temat?
– Trener nie musi nikomu się tłumaczyć, a ja nie jestem typem zawodnika, który chodzi i kwęka. Nie narzekam tylko ostro zasuwam. Chcę ciężką pracą na treningach udowodnić trenerowi, że zasługuję na miejsce w składzie i natknąć go do zmiany zdania.
• Jeżeli się nie uda, zimą będzie pan szukał nowego klubu?
– Nie biorę pod uwagę takiej ewentualności. Znakomicie czuję się w Łęcznej, mamy świetną drużynę, w szatni panuje znakomita atmosfera. Tu są wspaniałe warunki do grania w piłkę, do życia. Brakuje tylko jednego, regularnych występów. Nie poddaję się jednak. Wierzę, że w końcu nadejdzie mój czas i trener ponownie mi zaufa. Jeśli nie w tej rundzie, to może na wiosnę. Zimą będę miał dużo czasu, żeby udowodnić swoją wartość.