Budynkowi socjalnemu stuknął dopiero rok. Ale po spisie usterek wcale nie widać, że to nowa budowla. Raczej budowlany bubel...
Na ostatni przegląd mieszkań przyjechał wykonawca, administrator i władze miasta. Po wizycie w poszczególnych lokalach na spisie usterek przybywało coraz więcej punktów.
- Budynek jest w ładnej okolicy, ogrodzony. Na to na pewno nie można narzekać - mówi jedna z mieszkanek. - Ale gdzie się zajrzy, to wychodzą jakieś niedoróbki. A to pęknięta ściana, a to zaciek, a to jakaś pleśń. A mieszkania są przecież nowe i nie powinny tak wyglądać.
Wykonawcy za wszelka cenę starali się przekonać administratora i mieszkańców, że problemy, to nie ich wina.
- My zrobiliśmy wszystko zgodnie z projektem - mówi Marian Czarnota, jeden z szefów C.M.K Świdnik, firmy, która zbudowała budynek. - Z naszej strony wszystko jest w porządku.
• To skąd w takim razie tyle problemów?
- Nie wiem, trzeba zapytać projektanta. Szkoda tylko, że go tu nie ma - mówił Marian Czarnota.
Jedyna dobra wiadomość dla mieszkańców to obietnica odmalowania mieszkań. Mają też być wyczyszczone miejsca, w których są zacieki i pleśń. Dodatkowo zostaną jeszcze usunięte rysy i pęknięcia.
- Zrobimy to jeszcze do końca tego miesiąca - zapewniał Czarnota.
Za pozostałe problemy będzie musiał odpowiedzieć administrator i właściciel budynku. Wśród nich jest źle działająca wentylacja.
- Najpierw lała się z niej woda, potem dołączyli do niej jakieś rurki, którymi woda spływa albo do wanny, albo do zlewu - opowiadają mieszkańcy. - Nie dosyć, że to koszmarnie wygląda, to jeszcze zaczyna się zapychać.
Administracja ma odpowiedź na problemy mieszkańców. Według niej, to oni sami są winni tej sytuacji.
- Wilgoć i pleśń pojawiły się dlatego, że mieszkania były źle eksploatowane - ucina dyskusję Artur Mazurek, inspektor ds. technicznych w przedsiębiorstwie Pegimek, administrującym budynkiem.