W mieście, w którym powstaje regionalne lotnisko nie powstanie szpitalny oddział ratunkowy. Tak zadecydowało Ministerstwo Zdrowia.
Oddział ratunkowy to też większe pieniądze dla szpitala. Teraz pacjenci z nagłych wypadków często trafiają na izbę przyjęć. Na jej prowadzenie placówka w Świdniku dostaje z Narodowego Funduszu Zdrowia około tysiąca złotych na dobę. Szpitalne oddziały ratunkowe mają 3-4 razy tyle. - To duża różnica, choć tak naprawdę wykonujemy tę samą pracę - twierdzi Kamiński.
Na rzecz powstania w świdnickim szpitalu SOR lobbowała też Powiatowa Komisja Bezpieczeństwa i Porządku Publicznego. - W mieście, w którym powstaje regionalne lotnisko, taki oddział wydaje się koniecznością. Wskazywały na to m.in. ćwiczenia naszych służb, przeprowadzane w ubiegłym roku pod kierunkiem starosty. Była to symulacja wypadku, w którym ciężkie obrażenia odniosło kilka osób. Wniosek nasuwał się sam: oddział ratunkowy w Świdniku jest niezbędny - tłumaczy Radosław Brzózka, rzecznik świdnickiego starostwa.
Innego zdania było jednak Ministerstwo Zdrowia. W piśmie przesłanym przez resort kilka dni temu mowa jest jedynie o "ewentualnym powrocie do rozważenia” kwestii po wybudowaniu lotniska.
Taka decyzja nie zadowala władz i radnych powiatu. - Będziemy przekonywać stronę rządową władze województwa do naszych racji. Ta sprawa nie może się tak skończyć. Tu chodzi przecież o dobro mieszkańców regionu - mówi Brzózka.