Szef Straży Miejskiej od dziś ma być niemundurowym urzędnikiem samorządowym. Ale stołka nie straci. Tak zdecydowały wczoraj władze Świdnika.
Dariusz Mańka nie straci posady komendanta. - Ustawa o pracownikach samorządowych wyraźnie mówi, że można zwolnić tylko kogoś, kto popełnił przestępstwo umyślne. A w przypadku komendanta mówimy o wykroczeniu. Ale na pewno będzie to nowa sytuacja i nie wiemy, czy komendant będzie chciał pracować jako cywil - zastrzega Soboń. I dodaje, że Mańka stracił już niektóre przywileje, takie jak premie czy trzynastą pensję.
Kłopoty Dariusza Mańki zaczęły się 31 stycznia. Anonimowy rozmówca powiadomił świdnickich policjantów, że komendant może być nietrzeźwy. Badanie alkomatem przeprowadzono w świdnickim Urzędzie Miasta w obecności burmistrza. Wynik: 0,96 promila. Mańka tłumaczył się, że do pracy przyszedł tylko na chwilę, a wcześniej wziął urlop na żądanie. Ale zdaniem policji, popełnił wykroczenie, bo po użyciu alkoholu podjął czynności zawodowe. Dlatego policja wysłała wniosek do sądu o ukaranie szefa Straży Miejskiej. W międzyczasie Mańka dostał naganę od swojego pracodawcy.
Miesiąc temu świdnicki sąd po raz drugi uznał komendanta winnym wykonywania czynności zawodowych pod wpływem alkoholu. Nałożył na niego karę grzywny w wysokości 600 zł i 180 zł kosztów sądowych. Sąd nie dał wiary tłumaczeniom Mańki, że był w pracy prywatnie. Tym bardziej że tego dnia wzywał stażystów na zebranie, wydawał polecenia dyżurnemu. Komendant nie będzie się tym razem odwoływał od wyroku.
Czy zamierza pozostać szefem Straży Miejskiej? - Muszę porozmawiać z burmistrzem, ale i tak nie będę tego komentował - stwierdził wczoraj Dariusz Mańka.