W piątek pani Aleksandra znalazła bezdomnego szczeniaka. – Proszę zadzwonić w poniedziałek do Urzędu Miasta – doradził jej dyżurny Straży Miejskiej.
Pani Aleksandra poszła za tą radą. – Zadzwoniłam do straży w sobotę rano, ale usłyszałam, że powinnam psa oddać do schroniska na własną rękę – mówi pani Aleksandra.
– Pojechałam do schroniska w Lublinie, ale tam mi powiedzieli, że Świdnik to nie ich rejon. Znowu zadzwoniłam do Straży Miejskiej, ale dostałam tylko telefon do jakiejś pani z magistratu. Powiedzieli, żebym skontaktowała się z nią w poniedziałek – mówi świdniczanka.
W poniedziałek opowiedzieliśmy o tym szefowi strażników.
– Ludzie pozbywają się psów. Teraz mamy już dwa w lecznicy, a w ciągu tygodnia umieściliśmy tam chyba pięć. A do schroniska trafiły ostatnio trzy – wyliczał Jan Sprawka, komendant Straży Miejskiej w Świdniku. Obiecał jednak, że straż pomoże pani Aleksandrze.
Jeszcze w poniedziałek świdniczanka odebrała telefon w tej sprawie.
Ale historia przybrała nieoczekiwany obrót. Pieska przygarnęła koleżanka pani Aleksandry. – Miałam osobiście pójść z nim do Urzędu Miasta, ale moja mama stwierdziła, że go zatrzymamy – mówi Karolina Czuba, nowa właścicielka szczeniaka.