Przemoc psychiczna i fizyczna, prasowanie koszul dyrektorowi a wręcz propozycje seksu. Osoby związane ze sławnym Ośrodkiem Praktyk Teatralnych Gardzienice zaczęły opowiadać, jak wygląda praca z Włodzimierzem Staniewskim. Jest śledztwo.
– Na podstawie doniesień prasowych wszczęliśmy śledztwo dotyczące Ośrodka Praktyk Teatralnych Gardzienice – informuje Agnieszka Kępka, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie. – Postępowanie będzie prowadzone w kierunku pozbawienia wolności pracowników, mobbingu oraz prawdopodobnie wykorzystywania seksualnego. Sprawę prowadzi Prokuratura Rejonowa w Świdniku. Śledczy będą ustalać czy i kiedy dochodziło do sytuacji opisanych w prasie – dodaje.
Chodzi o sprawę opisaną przez Marianę Sadovską na portalu Dwutygodnik.com, a nagłośnioną przez „Gazetę Wyborczą”. Sadovska to ukraińska artystka mieszkająca w Niemczech. W latach 1991 - 2001 była główną aktorką, kompozytorką i dyrektorką muzyczną Teatru Gardzienice.
OPT Gardzienice to z kolei światowej sławy centrum powstałe na bazie teatru „Gardzienice”. W 1977 roku założył go Włodzimierz Staniewski, który do dziś kieruje Ośrodkiem znajdującym się w odrestaurowanym kompleksie pałacowym w niewielkiej wsi w powiecie świdnickim.
Sadovska w obszernym tekście opisuje swoją pracę w Gardzienicach. Wprost przyznaje, że kontakty z Włodzimierzem Staniewskim doprowadziły ją do próby samobójczej. – Trafiłam do teatru Gardzienice w wieku 19 lat. Reżyser teatru został moim nauczycielem i mistrzem. Wierzyłam w każde jego słowo, a on umiejętnie operowa cytatami z Junga i Platona, wyjaśniając, dlaczego podczas próby pozwolił sobie doprowadzić inną młodą aktorkę do ataku epilepsji – wspomina, ale zaraz potem ujawnia: – Codziennie brałam leki uspokajające, żeby zasnąć, używałam środków odchudzających, żeby uniknąć cynicznych komentarzy, ale i tak wyłam z upokorzenia, kiedy podczas prób, w obecności kolegów, a czasem też zaproszonych widzów, wysłuchiwałam ze szczegółami, jak potworne jest moje ciało, głos i jak jestem pozbawiona talentu.
Podobnych słów jest więcej. Sadovska wspomina, że Staniewski chciał tego typu metodami wykrzesać „energię”. Osiągał to też zamykając aktorkę na kilka dni w pokoju. – W ten sposób miałam „oszczędzać swoją energetyczną świeżość” na cowieczorne spektakle – opisuje artystka wspominając, że dochodziło nawet do agresji fizycznej, a kobieta ze wstydu przed pokazaniem siniaków nie wychodziła z pokoju.
W relacji „Gazety Wyborczej” jest też mowa o proponowaniu artystkom, przez Staniewskiego, seksu.
- Co ty myślisz, Joanna, o seksie? - miał zapytać Włodzimierz Staniewski jedną z byłych już pracownic. - A co myślisz o seksie ze mną?
Pod tekstem Sadovskiej na Dwutygodniku.com kolejne osoby opisują swoje kontakty ze Staniewskim. – Sprzątanie, prasowanie ubrań dyrektora o pierwszej nad ranem w jego mieszkaniu, prośby o masaże pleców i inne rodzaje przekraczania granic relacji nauczyciel - uczeń były regularne – opisuje Agnieszka Błońska.
– Dochodziły do mnie informacje od aktorek, że czują się bardzo niekomfortowo w tym miejscu, a pewne oczywiste granice we współpracy z liderem teatru są coraz częściej przekraczane – dodaje Tomasz Rodowicz, który z Gardzienicami rozstał się w 2003 r.
– Prawda jest taka, że od lat wiedzieliśmy, że w Gardzienicach jest poważny problem. Wielu z nas musiało widzieć bezpośrednio, co się tam działo. Słyszeliśmy o różnych nadużyciach ze strony Włodzimierza Staniewskiego, krążyły mniej lub bardziej drastyczne opowieści. A jednak przez tyle lat tolerowaliśmy tę sytuację – pisze Agata Ademiecka-Sitek, rzecznik praw studenckich w Akademii Teatralnej w Warszawie.
OPT Gardzienice to instytucja, którą wspólnie prowadzą województwo oraz Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. W tym roku Ośrodek otrzymał 1,1 mln zł z kasy województwa, a z rządu 1,2 mln zł.
Remigiusz Małecki, rzecznik marszałka województwa zapewnia, że nikt o sprawach opisywanych przez Sadovską i inne osoby nie wiedział: – Do tej pory zarząd nie został poinformowany o wszczętym przez prokuraturę postępowaniu. Jednocześnie chciałbym dodać, że informacje zawarte w artykule prasowym są w tej chwili szczegółowo analizowane przez Departament Kontroli i Audytu Wewnętrznego UMWL.
Kępka podobnie: – Do tej pory nie docierały do nas żadne sygnały, by w Gardzienicach dochodziło do molestowania czy lobbingu.
Nie udało nam się porozmawiać z Włodzimierzem Staniewskim. Nie odebrał telefonu.