- Jak podpaliłem to uciekałem, a potem wracałem gasić. Za pożar dostałem ok. 100 zł - powiedział śledczym jeden ze strażaków ochotników z gminy Mełgiew. Z dymem poszło wiele stert słomy w kilku wsiach. Każda z nich była warta kilkanaście tysięcy złotych
- Pomyślałam, że ci strażacy muszą być bardzo zmęczeni i wyczerpani, więc trzeba wynieść im coś do jedzenia. Przygotowałam co miałam i poszłam ich poczęstować. Właśnie tego nie mogę teraz najbardziej odżałować. Dwóch z nich najpierw podpaliło, potem gasiło, a później jeszcze wyciągnęli rękę po mój chleb - denerwuje się kobieta.
Pożary słomy i ściernisk w gminie Mełgiew zaczęły się w 2012 r. - U mnie podpalono dwie sterty - opowiada Tomasz Szczerbic, mieszkaniec Trzeszkowic. - Słomę składowaliśmy jakieś 300 metrów od zabudowań, na łące. W nocy obudził mnie znajomy dobijający się do drzwi. Powiedział, że palą się nasze sterty. Zanim pobudziłem domowników strażacy już byli na miejscu. Ogień gasiło siedem jednostek, ochotnicy i straż zawodowa. Z dymem poszło ponad 20 tys. zł.
- U mnie były dwa pożary. Także słomy. Straty to 13,5 tys. zł - dodaje Łukasz Zieliński, kolejny z pokrzywdzonych gospodarzy.
Ktoś podpalił też stodołę w Krzesimowie w pobliżu Domu Pomocy Społecznej. Tu straty były jeszcze większe - to ponad 150 tys. zł. Do podpaleń m.in. u Matysów i Zielińskiego przyznał się Patryk L. (ma postawione zarzuty) oraz niepełnoletni Dawid M. (będzie sądzony 21 kwietnia).
"Poszedłem na pole razem z Patrykiem L. na piechotę. On stał na czatach, a ja podpalałem słomę u Matysa za stodołą. Jak podpaliłem to uciekłem, a następnie wróciłem gasić. Za pożar dostałem ok. 100 złotych od skarbnika. Nie kwitowałem ani nie podpisywałem odbioru pieniędzy, dostałem je po prostu do ręki.” - mówił w trakcie śledztwa młodszy z nich.
Starszy - Patryk L. - przyznał, że brał udział w gaszeniu większości pożarów, w których podpalenie był zamieszany "Podział ról był z góry przez nas ustalany tj. Dawid M. podpala, a ja stoję na czatach. Było tak za każdym razem” - przyznał śledczym.
Co ciekawe, na listach członków OSP Krzesimów i OSP Trzeszkowice do wypłaty ekwiwalentu za udział w działaniu ratowniczym(dokumenty są składane do Urzędu Gminy Mełgiew) nie pojawia się ani nazwisko Piotra L., ani Dawida M.
Szef strażaków ochotników z Trzeszkowic nie chciał z nami rozmawiać. - Proszę dzwonić do kogoś innego - ucina Eugeniusz Wellman, prezes OSP Trzeszkowice.
Z prezesem OSP Krzesimów nie udało nam się skontaktować. Nie odbierał telefonu komórkowego. Tymczasem sprawą strażackich rozliczeń zajmują się śledczy. - Prowadzimy postępowanie dotyczące fałszowania dokumentacji związanej z oddelegowaniem do wyjazdów strażaków z Ochotniczej Straży Pożarnej Trzeszkowice - informuje Katarzyna Matusiak, prokurator rejonowa w Świdniku. - Dla dobra śledztwa nic więcej na ten temat nie mogę powiedzieć.