Utworzenie spółki, sprzedaż lub dzierżawa majątku - takie plany wobec swojego szpitala ma powiat świdnicki.
- Szpital w rękach prywaciarza to kompletna paranoja. Za część usług medycznych na pewno trzeba będzie płacić. Jestem bezrobotna. Skąd miałabym wziąć pieniądze - oburza się pani Dorota, pacjentka ginekologii.
O planach przekształcenia świdnickiego szpitala mówiło się od dawna. Na początku roku - po protestach pielęgniarek i lekarzy - dyrektor obiecał pracownikom około 40 proc. podwyżki. Stało się jasne, że bez kredytu się nie obejdzie.
- Zgodziliśmy się pomóc szpitalowi, ale pod warunkiem, że dojdzie do przekształcenia. Teraz szukamy przedsiębiorcy, który pomógłby go unowocześnić i spłacić zaległości - wyjaśnia Radosław Brzózka, rzecznik starosty świdnickiego. I dodaje, że miał już sporo telefonów z pytaniem o konkrety. - Wpłynęło też do nas pismo od firmy z Wrocławia.
Być może szpital przekształci się w spółkę prawa handlowego, jak planuje Ministerstwo Zdrowia albo w niepubliczną placówkę, tak jak to się stało np. ze szpitalem miejskim w Zamościu.
Obecnie szpital ma 7 milionów złotych długu. - To sporo, ale kredyt został zaciągnięty na 10 lat, więc liczę, że damy radę go spłacić - twierdzi dyrektor placówki Jacek Kamiński. I zapewnia, że zmian się nie boi. - Najważniejsze, by szpital pozostał szpitalem.
Martwią się także pacjenci. - Ten szpital budowali nasi dziadkowie i ojcowie. Po to, by móc się tu bezpłatnie leczyć - nie kryje oburzenia pan Andrzej, przedsiębiorca ze Świdnika.
Urzędnicy jednak uspokajają. - Chcemy tylko, by nasz szpital stał się bardziej nowoczesny, sprawnie działający, bez zbędnych kosztów i zadłużenia. Pacjenci mogą tylko zyskać. Poza tym, nie wszystko jeszcze przesądzone. Zastrzegliśmy sobie prawo do wycofania się z zamiaru restrukturyzacji - tłumaczy R. Brzózka.