W Wereszczynie (gmina Urszulin), w krótkim odstępie czasu mieszkańcy przy swoich siedliskach znaleźli trzy padłe sarny. Dwie nie miały żadnych obrażeń. Pobrane próbki trafiły do badań, by wyjaśnić co się stało.
To nie pierwszy taki przypadek, bo wcześniej kolejne dwie sarny padły w należącym do PPN Ośrodku Rehabilitacji Dzikich Zwierząt w Zawadówce.
– Te sarny zostały do nas przywiezione spod Wisznic i Nałęczowa po tym, jak wyraźnie osłabione zbliżyły się do ludzkich siedzib – mówi Radosław Olszewski z PPN. – Niestety nie udało nam się utrzymać ich przy życiu. Pobrane od nich próbki przekazaliśmy do zbadania. Jeszcze czekamy na wyniki.
Bez tych wyników Olszewski nie chce dywagować, co mogło być przyczyną śmierci saren. Mogły się zatruć solą niewłaściwej jakości, jaką zimą posypywane były drogi. W warunkach zimowych zwierzęta nie dojadały, a więc mogły też ulec osłabieniu i odwodnieniu. Niewykluczone też, że zostały potrącone przez pojazdy. Zagrożeniem są dla nich także już wysiewane przez rolników nawozy.
O padłych sarnach wie też Sławomir Wróbel, kolega Radosława Olszewskiego z PPN.
– W naszej ocenie populacja saren nieznacznie spada – mówi Wróbel. – Przyczyny można by mnożyć. Jedną z nich są na przykład psy spuszczane na noc przez gospodarzy. Ostatnio na moim terenie fotopułapka zarejestrowała dwa najwyraźniej polujące rosłe wilczury, z których jeden wlókł za sobą łańcuch. Osłabione po zimie sarny są dla nich łatwym łupem.
Podobnie jak Olszewski, tak i Wróbel nie dysponując wynikami badań laboratoryjnych w odniesieniu do padłych saren nie dopatrują się znamion choroby.