W kryzysie parlamentarnym i konflikcie na linii Jarosław Kaczyński – Zbigniew Ziobro nie chodzi wcale o głosowanie nad ustawą futrzarską. Tu idzie o to, kto po prezesie PiS będzie wodzem na prawicy.
Koalicja Zjednoczonej Prawicy trzeszczy. To temat numer jeden od dobrych kilku dni. Wygląda na to, że po serii spotkań, negocjacji, stawianiu żądań konflikt udało się zażegnać.
Według jeszcze nieoficjalnych informacji Jarosław Kaczyński ma zostać wicepremierem i przejąć kontrolę nad ministerstwami: sprawiedliwości, spraw wewnętrznych i obrony narodowej.
TVN24: @RyszardTerlecki: Wszystko wskazuje na to, że J.Kaczyński będzie w rządzie. Dziś lub jutro spotyka się kier.partii i zatwierdzi kształt koalicji.Taki jest plan, że PJK będzie szefem komitetu ds. bezpieczeństwa, oraz wicepremierem i Min.Sprawiedliwości będzie mu podlegać.
— Beata Mazurek (@beatamk) September 24, 2020
Zbigniew Ziobro ma być nadal ministrem sprawiedliwości, a on sam i inni politycy Solidarnej Polski mają przestać udzielać się sprawach światopoglądowych, atakować LGBT i mają trzymać się podczas głosowań w Sejmie dyscypliny klubowej.
Jarosław Gowin, szef Porozumienia ma zostać ministrem rozwoju.
Futra i bezkarność
Przez ostatnie tygodnie byliśmy świadkami sytuacji tak napiętej, że w każdej chwili groziła na przykład przyśpieszonymi wyborami parlamentarnymi. Oficjalnie poszło o głosownie nad dwoma projektami ustaw. Pierwsza to tzw. piątka dla zwierząt, w której jest zapis o likwidacji farm futrzarskich, a druga to nowelizacja prawa covidowskiego, które zwalnia z odpowiedzialności karnej urzędników, którzy „w walce z pandemią” popełnią przestępstwo.
Jeśli chodzi o futra, to wbrew woli Kaczyńskiego zagłosowało 14 posłów PiS i niektórzy Solidarnej Polski. Posłowie Porozumienia Jarosława Gowina w większości wstrzymali się od głosu. Z tymi z PiS szef partii już sobie poradził i zawiesił krnąbrnych posłów w prawach członka partii. Taki los spotkał też lubelskich parlamentarzystów: Krzysztofa Szumowskiego, Teresę Hałas i Sławomira Zawiślaka. Dwoje pierwszych głosowało przeciwko ustawie, a ostatni nie głosował wcale.
Jednak posłów SP i Porozumienia Kaczyński ukarać partyjnie nie może. I na razie włos z głowy nie spadł ani Annie Dąbrowskiej-Banaszek (Gowin), ani Janowi Kanthakowi (Ziobro).
Tyle, że jak mówi nam jeden z lubelskich polityków Prawa i Sprawiedliwości, to nie kwestia futer jest przyczyną kryzysu na prawicy.
– To, że ktoś się wyłamuje z dyscypliny klubowej w Sejmie się zdarza. Zazwyczaj kończy się na jakiejś naganie – mówi i dodaje: – Teraz jednak na tę sprawa nałożyła się inna, moim zdaniem poważniejsza. I to ona jest przyczyną kryzysu.
Chodzi o to, że Zbigniew Ziobro i jego posłowie mówią jasno, że nie poprą „bezkarności urzędników”. Uważają, że jest to niezgodne z prawem i nie przekonują ich argumenty, że zapis ustawy miałby szerszy zasięg niż tylko chronienie ministrów.
Nie poszło o futra
Według naszych rozmówców z PiS powodem kryzysu jest Zbigniew Ziobro, który wykracza poza swoje ministerialne kompetencje, wydaje wojnę LGBT, chce wypowiedzenia konwencji antyprzemocowej.
– Słowem, nie zachowuje się jak minister, ale jak przynajmniej wicepremier, albo premier – mówi jeden z polityków PiS i wspomina: – Jarosław Kaczyński, gdy był premierem, każdemu z ministrów założył teczkę. Zapisywał w niej, czego oczekuje od danej osoby, jakie ma zadanie i co miesiąc sprawdzał, czy zostały zrealizowane albo na jakim są etapie. Teraz pewnie tego systemu nie ma, ale to pokazuje, że dla prezesa minister ma odpowiadać za swój resort. Nie do pomyślenia jest, żeby minister sprawiedliwości wypowiadał międzynarodowe konwencje – opowiada.
Kaczyński z Ziobro ma jeszcze jeden problem. Szef Solidarnej Polski jako Prokurator Generalny umeblował sobie prokuraturę. Stworzył z niej armię wiernych śledczych. Nie wiernych rządowi, ale właśnie ministrowi.
Warto pokazać jeden tylko przykład z Lubelszczyzny. Jesienią 2019 r. Ziobro był w zamojskim ratuszu, gdzie ewidentnie namawiał do głosowania na swojego wiceministra Marcina Romanowskiego. Sprawę umorzył zamojski prokurator Robert Malicki a niedługo potem został Prokuratorem Okręgowym w Lublinie.
Plotki i scenariusze
– Jeśli dojdzie do zmiany ministra sprawiedliwości, to nie będzie łatwo z ludzi Ziobry wyczyścić prokuratury i sądy. Ziobro miał pięć lat swobodnego meblowania tych instytucji – mówi nam Krzysztof Grabczuk, poseł Koalicji Obywatelskiej i dodaje, że dziś nie chodzi tylko o to, kto jak głosował i kto komu jest posłuszny. – Na prawicy trwa walka o schedę po Kaczyńskim. Trwa walka o to, kto będzie nowym przywódcą Zjednoczonej Prawicy. Kaczyński już wskazał Mateusza Morawieckiego, ale szefem chce być Ziobro. I tu nie chodzi o żadne futra – dodaje Grabczuk.
Sejmowe korytarze są pełne plotek i możliwych scenariuszy. Te najczęściej powtarzane wskazują, że Solidarna Polska nie zagłosowała za „bezkarnością urzędników”, bo wówczas nie można by pociągnąć do odpowiedzialności premiera za, na przykład, wydanie 70 mln zł na wydrukowanie bezużytecznych kart wyborczych.
– Dlatego Ziobro tej ustawy nie chce. Chce mieć za to możliwość oskarżenia Morawieckiego. W takiej sytuacji, kiedy nad premierem wiszą zarzuty, nie zostałby liderem prawicy – tłumaczy Grabczuk.
Jednak kilka dni temu Ziobro zaczął wysyłać sygnały, że nie chce otwartej wojny z Kaczyńskim. Na konferencji prasowej powiedział jasno: – Uważam, że Zjednoczona Prawica przyniosła wiele dobrego Polsce w różnych obszarach. To projekt, który ma przed sobą wielką przyszłość. Ta koalicja jest dobra i warto, aby trwała.
Tyle, że dla prezesa PiS za mało.
Ponoć warunkiem postawionym Ziobrze jest to, że przestanie być Prokuratorem Generalnym. Czyli ma stracić władzę nad armią śledczych, którzy w każdym momencie mogą wrócić do niewygodnych dla PiS śledztw.
– Zamiarem Kaczyńskiego jest takie przeczołganie Ziobry, żeby ten przyszedł na kolanach. Ale nie jest powiedziane, że tak się stanie – mówi nam Grabczuk.
Inny z lubelskich polityków PiS mówi tak: – Przyśpieszonych wyborów nie będzie. Rządu mniejszościowego też nie. Są poza PiS posłowie, którzy popierają naszą politykę i z nimi rozmawiamy – przyznaje.
I to też nie jest już plotka.
Już wiosną sam premier namawiał do współpracy zamojskiego posła Kukiz’15 Jarosława Sachajko. Ostatnio temat wrócił, gdy sam Sachajko oświadczył, że PSL powinno wejść do koalicji rządowej. Na to jednak ludowcy stanowczo się nie zgadzają.
Jeśli Solidarna Polska wypadłaby z rządu, to PiS będzie starał się przeciągnąć na swoją stronę innych polityków.
– Nie wszyscy z Solidarnej Polski pójdą za Ziobrą. Najwyżej kilku wiceministrów. Reszta przejdzie do PiS. Kaczyński i Morawiecki będą też starali się wyciągnąć kogoś od Kukiza, z PSL, z Konfederacji. I będą kusili stanowiskami i pieniędzmi. Mogą kogoś zrobić ministrem, mogą komuś dać posadę w państwowej spółce, mogą zatrudnić rodzinę. Dużo teraz mogą dać – komentuje Grabczuk.
Przełożenie na sejmik
Co te rządowe układanki mogłyby oznaczać dla województwa lubelskiego? To, że jeśli Ziobro ostatecznie nie porozumie się z Kaczyńskim to zmieni się skład zarządu województwa.
Już kilka dni temu na korytarzach urzędu marszałkowskiego żartowano, że wicemarszałek Zbigniew Wojciechowski (Porozumienie) i członek zarządu województwa Sebastian Trojak (Solidarna Polska) już się spakowali.
– Może to przesada, ale na biurkach mają już porządek – dodaje jeden z urzędników marszałka.
Jeśli faktycznie Porozumienie zostaje w rządzie, to w zarządzie województwa zostaje też Wojciechowski. Ale jeśli Solidarna Polska opuszcza koalicję rządzącą, to Trojak „leci”.
Co to zmienia w sejmiku województwa? Nic. Trojak nie jest radnym, a partia Ziobry nie ma ani jednego człowieka w sejmiku. Prawica nadal będzie dysponowała 18 głosami w 33-osobowym sejmiku.
Zakończyło się posiedzenie kierownictwa @pisorgpl Dotyczyło oceny osiągniętego porozumienia w ramach Zjednoczonej Prawicy. Istotą tego porozumienia jest wola wspólnej i solidarnej pracy dla Polski.
— Anita Czerwińska rzecznik PiS (@RzecznikPiS) September 24, 2020
– Ufam, że do żadnego rozłamu nie dojdzie i nie będzie żadnych zmian w Zjednoczonej Prawicy, a tym samym żadnych zmian w zarządzie województwa lubelskiego – mówi Jacek Szczot, zastępca przewodniczącego Porozumienia w okręgu lubelskim. – Wierzę, że prezes Kaczyński i prezes Ziobro dojdą do porozumienia.
Najlepszy kandydat
Jeśli chodzi o urząd wojewódzki to w przypadku buntu Ziobry stanowisko straciłby kojarzony z Solidarną Polską drugi wicewojewoda Bolesław Gzik. Stanowisko objął pod koniec maja i wiadome było, że za powołaniem Gzika stoi Ziobro.
I jeszcze jedno: na giełdzie nazwisk nowego ministra sprawiedliwości – w miejsce Ziobry – pojawiał się były wojewoda lubelski, obecnie poseł PiS, Przemysław Czarnek. On sam mówił, że takiej propozycji nie dostał, ale jak padnie, to ją rozważy.
To by oznaczało, że w końcu Czarnek otrzymałby tekę ministra o czym mowa była w jego przypadku od dawna. Już po ostatnich wyborach parlamentarnych był typowany do pracy w np. MSWiA lub w Kancelarii Prezydenta.
Stanowisko ministra dla Czarnka mogło mieć jeszcze większe znaczenie dla Lublina. A chodzi o najbliższe wybory samorządowe. – Od dawna jest uznawany jako najlepszy kandydat PiS na prezydenta miasta. Jeśli będzie miał znaczący epizod w rządzie, to jego start w wyborach można uznać za już przesądzony – ocenia jeden z posłów PiS.