Tworzenie placówek kulturalnych w dzielnicach zapowiedziała we wtorek Magdalena Długosz, kandydatka na prezydenta z komitetu „Miasto dla Ludzi – Lubelski Ruch Miejski”.
– Problem polega na tym, że według badań większość odbiorców kultury w centralnych instytucjach i wydarzeń, które najczęściej dzieją się w śródmieściu, to ograniczona grupa – mówi Długosz. – Zależy nam, żeby tę kulturę przybliżyć do ludzi, do dzielnic. Zwrócić uwagę, że niektóre dzielnice Lublina, bardziej zaniedbane, ale też nowe, nie mają dostępu do kultury.
– Jednym z naszych postulatów wyborczych jest wprowadzenie na terenie miasta Centrów Aktywności Lokalnych – proponuje Szymon Pietrasiewicz, kandydat do Rady Miasta z okręgu obejmującego m.in. dzielnicę Za Cukrownią. Jako przykład podaje Punkt Kultury, który prowadził na Bronowicach. – Zrobiliśmy kalkulację ekonomiczną – mówi Pietrasiewicz i twierdzi, że zamiast jednego standardowego domu kultury można otworzyć dziewięć małych, wydając tyle samo.
– Jestem mieszkańcem Dziesiątej i mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że to pustynia kulturalna. Od dwóch lat nie ma wydarzeń – twierdzi Szymon Furmaniak, kandydat na radnego.
– Miasto wydaje dużo pieniędzy na promowanie koncertów mainstreamowych – wytyka Sebastian Marciniak, kandydat z okręgu obejmującego m.in. Kalinowszczyznę. Chce, żeby co tydzień lub co dwa tygodnie odbywały się imprezy z muzyką alternatywną. – Po roku takiej edukacji projekt mógłby być zwieńczony festiwalem, nad zalewem. Tydzień czasu, ludzie przyjeżdżają z namiotami, muzyka alternatywna, reggae, klubowa, elektroniczna – mówi Marcinak, proponując też „punkty klubowe”. – Żeby młodzi ludzie samo mogli tworzyć takie wydarzenia.
Wczoraj ponownie padła też propozycja podwojenia pieniędzy przeznaczonych na budżet obywatelski, inicjatywę lokalną i zielony budżet.