Wszystko jest pod kontrolą – uspokaja Waldemar Michałojć, wojewódzki inspektor ds. zwalczania chorób zakaźnych. – Cały czas prowadzimy szczegółowe rozpoznanie, ale do tej pory wykryto tylko jeden, sporadyczny przypadek wąglika, w Nabrożu. Jesteśmy na etapie załatwiania szczepionki.
i owce w Nabrożu (gm. Łaszczów).
Wolne od szczepień pozostaną tuczniki.
Przypomnijmy, że w gospodarstwie rolnika z Nabroża wykryto groźną zwierzęcą chorobę. Okazało się, że jej nosicielem była dobita krowa. Czteroosobowa rodzina, która zjadła wołowinę trafiła nawet do szpitala z podejrzeniem, że zaatakował ich wąglik. Wyniki badań laboratoryjnych, przeprowadzone w Wojskowym Instytucie Higieny i Epidemiologii w Puławach, wykluczyły tę chorobę. Nie potwierdziły się przypuszczenia, że ofiarą wąglika mogła paść krowa w niedalekim Kryszynie (gm. Telatyn) oraz Mikulinie (gm. Tyszowce). – Cały czas załatwiamy szczepionkę przeciw wąglikowi, choć nie stwierdziliśmy dalszych zachorowań na tę chorobę – mówi inspektor Michałojć.
W Zakładzie Higieny Weterynaryjnej wykonano do tej pory kilka serii badań. W próbkach śledziony padłych lub dobitych zwierząt nie stwierdzono laseczek wąglika. Nie zbagatelizowano nawet przypadku krowy, którą dobito po tym, jak upadła na twarde podłoże. Miała złamaną miednicę. Również badania laboratoryjne wołowiny, po spożyciu której uskarżała się na bóle brzucha rodzina z Nabroża, nie potwierdziły występowania bakterii.