Idzie zima. Bezdomni nie zostaną bez dachu nad głową. Muszą tylko przestać pić.
W Zamościu problem bezdomności dotyka około 20 osób. Przyczyny są różne: uzależnienie od alkoholu, konflikty rodzinne, utrata pracy, niepełnosprawność. - Nie ma u nas problemu bezdomnych kobiet - zauważa Halina Rycak, dyrektor Miejskiego Centrum Pomocy Rodzinie w Zamościu. - Potrzebujących kierujemy głównie do schroniska im. św. Brata Alberta, gdzie jest 21 miejsc.
Pełne ręce roboty mają służby mundurowe. - Przeczesujemy ogródki działkowe, rudery, a nawet kontenery na śmieci, bo tam również zdarza się czasami przysnąć bezdomnym - informuje Wiesław Gramatyka, komendant Straży Miejskiej w Zamościu.
Noclegownia "Samarytanin” w Biłgoraju dysponuje 20 łóżkami, ale co roku zimuje tam 10-15 osób. - Bardzo dobre efekty przynosi program wychodzenia z bezdomności, choć to trudna i żmudna praca - mówi Anna Dziadosz, kierownik Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Biłgoraju. - W zeszłym roku jeden bezdomny uzyskał mieszkanie socjalne, drugi, ze względu na chorobę, trafił do zakładu opiekuńczo-leczniczego.
Przez Hrubieszów przewija się rocznie około 10 bezdomnych, z czego rodowitych hrubieszowian jest 3-4. Na zimę kierowani są do miejscowej noclegowni albo do ośrodka w Peresołowicach. W tomaszowskiej noclegowni jest osiem miejsc, ale w razie potrzeby można dostawić łóżka.
W przytuliskach osoby bez dachu nad głową mają zagwarantowany wikt i opierunek pod warunkiem, że powstrzymają się od spożywania alkoholu. A jest tajemnicą poliszynela, że większość bezdomnych to osoby z dużym problemem alkoholowym. - Ale pijanemu bezdomnemu nie damy zamarznąć - zapewnia komendant Straży Miejskiej w Zamościu.
Podczas spotkania, które w zeszły piątek odbyło się w Komendzie Miejskiej Policji w Zamościu ustalono, że pijani bezdomni będą kierowani na nocleg albo do izby wytrzeźwień, albo będzie się ich umieszczać, za zgodą lekarza, w specjalnym pomieszczeniu, które zostanie wydzielone w schronisku przy ul. Orlicz-Dreszera.