W poniedziałek mija 100 lat od zwycięstwa polskiej kawalerii w największej kawaleryjskiej bitwie XX wieku. W niedzielę rekonstrukcja Bitwy pod Komarowem była najbardziej widowiskowym elementem uroczystości upamiętniających zwycięstwo nad bolszewikami. Kawalerzyści żartują, że chwilami fotoreporterów, operatorów kamer i dronów na rzepakowym ściernisku w Wolicy Śniatyckiej było więcej niż ich
W okresie dwudziestolecia międzywojennego historycy wojskowości uznali Bitwę pod Komarowem z 31 sierpnia 1920 roku za jedno z sześciu największych zwycięstw jazdy polskiej. W niedzielę w Wolicy Śniatyckiej w powiecie zamojskim, 3000 osób –oficjalnie na tylu widzów pozwalały przepisy sanitarne - mogło się przekonać jak ważne wydarzenia miały miejsce na Zamojszczyźnie dokładnie 100 lat temu.
Organizatorzy ze Stowarzyszenia „Bitwa pod Komarowem”, którzy od wielu lat upamiętnia bohaterskich kawalerzystów zapowiadali, że tegoroczne obchody będą szczególne. Spodziewali się udziału 350 kawalerzystów ochotników konno, 100 rekonstruktorów, 300 żołnierzy Wojska Polskiego. Atrakcją był samolot, replika dwupłatowca z czasów I wojny światowej, który miał przypominać o amerykańskim wsparciu Polaków w czasie wojny z bolszewikami.
– Było wyraźnie więcej uczestników, pułki jechały na wyznaczone miejsce rekonstrukcji chyba ze 20 minut. Robiło to niezwykłe wrażenie. Znacznie więcej przyjechało oficjalnych gości. Na szczęście organizatorzy bardzo sprawnie przygotowali części oficjalne, ładnie to wszystko wyglądało. I w czasie sobotnich uroczystości i w niedzielę. Z tego co mogłem zaobserwować siedząc na koniu, publiczności w niedzielę było dużo, tylko w tym roku ludzie stali za barierkami bardziej rozciągnięci, na dłuższym odcinku, tak by nie musieli się tłoczyć – ocenia Robert Galara, chorąży kawalerii ochotniczej, szwadron Opole w barwach 9 Pułku Ułanów Małopolskich, który w tym roku uczestniczył w rekonstrukcji bitwy po raz ósmy.
– Dobrze było przyjechać, choćby po to, żeby zobaczyć tyle ludzi i tyle koni. W sumie jestem zadowolony z udziału w rekonstrukcji, choć ona sama była krótsza niż podczas prób i ćwiczeń. Dla konia to było zupełnie nowe doświadczenie, nie wiem jak one myślą, ale z pewnością pobyt w Komarowie zmieni jej podejście do człowieka – mówi Dariusz Brzozowski, który w niedzielę po raz pierwszy brał udział w rekonstrukcji epizodów z Bitwy pod Komarowem.
– Z punktu widzenia szeregowego uczestnika nie mogę ocenić ilu było kawalerzystów ani jakie fragmenty bitwy pokazywaliśmy. Widzowie widzieli więcej. Nam po prostu dowódca wydawał komendy. Bardzo długo musieliśmy stać czekając na przyjazd oficjalnych gości, by mogło się wszystko zacząć. Upał, kurz. Dla mojego konia to było trudne. W ogóle pobyt tutaj był dla niej ciężki. Myślę, że gdyby rekonstrukcja była jutro, już by była spokojniejsza – dodaje Brzozowski, który do Wolicy Śniatyckiej dotarł z Opola konno. On i Kalahari pokonali w czasie tej wyprawy blisko 600 kilometrów.
Dariusz Brzozowski należy do Stowarzyszenia Pamięci 19 Pułku Ułanów Wołyńskich Opole, które kultywuje pamięć 19 Pułku Ułanów Wołyńskich im. gen. Edmunda Różyckiego w Ostrogu nad Horyniem. On i jego koledzy w czasie rekonstrukcji o mało nie trafili do bolszewików. Zdecydowanie nie byli tym zachwyceni, zwłaszcza, że przygotowali się by reprezentować barwy swojego pułku. Ostatecznie można ich było zobaczyć pędzących po 22 hektarowym terenie bitewnym w roli przedwojennych żołnierzy 2 Pułk Szwoleżerów Rokitniańskich.
Kochani, udało się! To był niesamowity widok widzieć Was wszystkich razem na Wzgórzu 255. Mamy nadzieję, że tak widzowie, jak Ci na górze cieszyli swoje oczy widokiem Polskiej Kawalerii w tym ważnym dla Polski miejscu. Ten widok zostanie w naszych sercach na długo.. napisali na swoim FB organizatorzy gdy uroczystości dobiegły końca.
W Bitwie pod Komarowem w 1920 roku straty po obu stronach były duże – zginęło ok. trzystu polskich żołnierzy, w tym wielu oficerów i podoficerów, a bolszewicy mieli ok. 1500. zabitych i dużo więcej rannych, m.in. sam dowódca 1. Armii Konnej, Siemion Budionny. Padło również wiele koni. Z potęgi 1. Armii Konnej nic nie zostało – Budionny wyprowadził spod Zamościa zaledwie ok. 3 tys. kozaków.
25 września 1920 r. Konarmia została wycofana z frontu, a niecały miesiąc później rozwiązana z powodu upadku morale i bandytyzmu kozaków.