Sprawa dotyczy zdarzeń z 1998 r. Mężczyzna cierpiący na ból brzucha wezwał karetkę pogotowia. Przybyły lekarz stwierdził u niego kamicę nerkową, zalecił konsultację, podał leki i odjechał.
Tydzień później, w dużo gorszym stanie zdrowia, pacjent trafił do szpitala w Lublinie. Tam stwierdzono ostrą niewydolność nerek, krążenia i oddychania oraz ostre niedokrwienie nóg. Mieszkaniec przeszedł operację udrożnienia obu tętnic biodrowych. Przez trzy lata leczył się i przechodził rehabilitację w szpitalach Lublina, Hrubieszowa i Zamościa.
Dziś mężczyzna porusza się o kulach, ma nieczynną jedną nerkę, trudności w mowie i koncentracji. Zdaniem prezentującego go przed sądem radcy prawnego jest to skutek błędnej diagnozy lekarza pogotowia i tego, że chory nie był od razu hospitalizowany.
Mężczyzna pozwał Samodzielny Publiczny Zespół Zakładów Opieki Zdrowotnej w Zamościu („stary” szpital) o 100 tys. zł odszkodowania i zadośćuczynienia za cierpienia, jakich musiał doznać.
W ostatnich dniach sąd postanowił dopuścić w tej sprawie dowód z opinii Zakładu Medycyny Sądowej Akademii Medycznej w Lublinie. Biegli ustalą, czy lekarz z pogotowia właściwie zdiagnozował pacjenta i czy podjął słuszną decyzję o pozostawieniu chorego w domu.