Szarpanie, wyzywanie i poniżanie. Tak mieli być traktowani mieszkańcy domu opieki w Górnikach, niedaleko Zamościa. Prokuratura postawiła przed sądem kobietę, prowadzącą ośrodek. – Nie zrobiłam nic złego – zapewnia Ewa K.
Sprawę zapoczątkował anonimowy donos, przesłany do wojewody lubelskiego. Z listu wynikało, że mieszkańcy domu są bici i zamykani w pokojach. Te z kolei są brudne i zimne. Personel miał nie zapewniać seniorom właściwej opieki.
W lutym ubiegłego roku wojewoda skontrolował ośrodek w Górnikach. Poza biciem mieszkańców, zarzuty się potwierdziły. W placówce mieszkało zbyt dużo osób. W pokojach i jadalni było zimno. Seniorzy siedzieli więc w swetrach i bluzach. We wszystkich pokojach i jadalni czuć było zapach moczu. Brakowało również podstawowego wyposażenia w pokojach - np. krzeseł i stołów. Część łazienek nie była dostosowana do potrzeb niepełnosprawnych mieszkańców. W rezultacie nie mogli oni z nich korzystać - czytamy w protokole z kontroli.
Nie wszyscy seniorzy byli również właściwie żywieni. Personel ośrodka nie dostosowywał ich diety do wytycznych z dokumentacji lekarskiej. Kontrolerzy wojewody ustalili również, że w ośrodku nie organizowano czasu wolnego dla mieszkańców. Jedyną ich rozrywką było oglądanie telewizji. Kontrolerzy sformowali kilkanaście zarzutów dotyczących działania domu opieki. W konkluzji stwierdzili, że nie spełnia on wymogów stawianych takim ośrodkom.
Sprawą zajęła się również prokuratura. Śledczy przesłuchiwali rodziny i samych mieszkańców domu. Ustalili, że wobec 26 z nich dochodziło do aktów przemocy (część z tych osób już nie żyje). Zarzuty w tej sprawie usłyszała 71-letnia Ewa K. - matka właściciela domu, która wraz z synem prowadziła ośrodek. Jak ustalono, do znęcania dochodziło od 2012 r. do marca 2020 r.
– Ewa K. stosowała przemoc psychiczną i fizyczną wobec mieszkańców domu, którzy ze względu na wiek byli nieporadni –
wyjaśnia prokurator Artur Szykuła, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Zamościu.
Z ustaleń śledczych wynika, że podopieczni domu byli bici i wyzywani. Ewa K. miała utrudniać dostęp do różnych pomieszczeń. Prokuratorskie śledztwo zakończyło się aktem oskarżenia przeciwko Ewie K. Kobiecie grozi nawet 8 lat więzienia.
– Te oskarżenia są niesprawiedliwe i poniżające. Nigdy nie zrobiłam mieszkańcom nic złego – zapewnia w rozmowie z nami Ewa K., która wciąż prowadzi ośrodek w Górnikach. – Chciałam po prostu pomóc starszym ludziom i dlatego założyłam ten dom. Tymczasem skończyło się na oskarżeniach. Na ponad 400 mieszkańców poskarżyło się tylko 26 osób. Oczywiście, że rodziny mają prawo do krytycznych opinii, ale o tym zawsze można rozmawiać. Z pewnością nie dochodziło do sytuacji, które powinny się kończyć w prokuraturze.
Jak tłumaczy Ewa K., anonimowy donos, który trafił do wojewody napisały jej byłe pracownice.
– Wymyśliły sobie, że chcę je zwolnić chociaż wcale nie miałam takiego zamiaru – zapewnia kobieta. – Mieszkały w naszym ośrodku razem z rodzinami. Nie brałam za to żadnych pieniędzy. Teraz spotyka mnie coś takiego. To szalona niesprawiedliwość.
Sprawę rozstrzygnie Sąd Okręgowy w Biłgoraju.