Prosiły, błagały, groziły, strajkowały. W końcu szwaczki zamojskiej Delii rozpoczęły okupację zakładu. Wczoraj o godz. 14 przejęły zakład. Od maszyn odeszło ponad 300 osób. Pracownicy zawiesili flagi i transparenty.
Delia jest winna pracownikom pensje za czerwiec i lipiec. Kwietniowych i majowych poborów załoga doczekała się dopiero po tygodniowym strajku, zorganizowanym na początku lipca. Tamten protest zakończył się porozumieniem, wypłacono zaległe należności. Teraz jednak sytuacja się powtórzyła. - Zarząd nas oszukuje - złości się jedna z krawcowych. - Codziennie obiecują nam zaległe wypłaty, ale na kontach pusto. Nie mamy z czego żyć i za co dojechać do pracy. Jak długo tak można?
Protestujący domagają się zaległych poborów, ale także terminowych wypłat w przyszłości i 30-procentowej podwyżki (zarabiają średnio po 600 zł). - Dziś minął ostateczny termin realizacji naszych postulatów - stwierdził wczoraj rano Andrzej Magdziak, szef zakładowej "Solidarności”. - I co? I nic. Strajk okupacyjny to jedyne wyjście. - Pieniądze za czerwiec wpłyną na konta najpóźniej w środę - zapewnił nas tymczasem Andrzej Kwiatkowski, prezes Delii SA. - Wcześniej nie mogliśmy ich wypłacić.
Nastrojów pracowników Delii nie poprawia także planowana licytacja majątku spółki. Komornik sądowy wystawił na sprzedaż m.in. biurowiec i hale produkcyjne przy ul. Bohaterów Monte Cassino, warte w sumie 5 mln 335 tys. zł