Wbrew obawom zamojskich taksówkarzy, koszty montażu kas fiskalnych nie stały się gwoździem do trumny ich branży. Obecnie po Zamościu jeździ więcej taksówek, niż kiedykolwiek, a dziesiątki młodych ludzi znajdują pracę przy ich obsłudze.
- Do tej pory zamojscy taryfiarze raczej nie myśleli o przewozach poza miasto. A my szukamy ciągle nowych luk w rynku. Na przykład ostatnio odbieraliśmy grupę Japończyków z lotniska Okęcie - opowiada Władysław Kasprzak, prezes korporacji Van Taxi.
Firma, chociaż działa w mieście dopiero od roku, już ma 22 samochody i zatrudnia około 30 kierowców. A to nie koniec, bo w planach jest zakup kolejnych siedmiu aut i wyposażenie niektórych w windy ułatwiające wsiadanie pasażerom na wózkach inwalidzkich.
Taksówkarze działający w mieście od lat, nie są aż takimi optymistami. - Bo miasto się wyludnia. Jest mniej zleceń na kursy, młodzi ludzie wyjeżdżają do pracy za granicę. Część taksówkarzy siedzi na stałe w Anglii. Przyjeżdżają tylko raz na pół roku przełamać licznik, żeby nie stracić licencji - opowiada właściciel jednego z zamojskich przedsiębiorstw taksówkowych.
Z drugiej strony, zamojscy taryfiarze liczą na nasilanie się ruchu turystycznego i nie rezygnują. Przykładem przedsiębiorstwo LUX Taxi, które w ciągu ostatniego półtora roku zakupiło kilka nowych samochodów i do Powiatowego Urzędu Pracy w Zamościu zgłosiło zapotrzebowanie na 33 kierowców.
Zamojski pośredniak regularnie opłaca bezrobotnym kursy na kierowcę taksówki, jeżeli ci udokumentują, że mają perspektywę zatrudnienia w zawodzie. - Boom zaczął się wiosną ubiegłego roku. Od tamtej pory opłaciliśmy kursy dla 57 osób, z czego 38 znalazło pracę - informuje Anna Dragan z Działu Rynku Pracy Powiatowego Urzędu Pracy w Zamościu.
Wszystko wskazuje, że na tym nie koniec. Wczoraj do zamojskiego pośredniaka zgłosiło się trzech kolejnych chętnych do uprawiania zawodu taksówkarza.