Nie chodzi o to, aby ptactwo morzyć głodem. Niech sobie gołębie jedzą, ale to, co same zdobędą.
- Bzdura - komentuje Andrzej Skrzyński, emeryt z Zamościa, który wczoraj pełnymi garściami rzucał ptakom ziarno. - Przecież bez pomocy ludzi te ptaki sobie po prostu nie poradzą.
- Nie ma obawy - odpowiada Roman Kozak, szef Wydziału Gospodarki Mieszkaniowej, Ochrony Środowiska i Infrastruktury Komunalnej Urzędu Miasta Zamość. Zapewnia, że nikomu nie chodziło o to, by gołębie padły z głodu. - To ptaki dzikie, które same powinny sobie szukać pożywienia. Niech lecą do parku. Niech tam sobie biegają i tam brudzą.
Bo tak naprawdę nie chodzi o to, żeby gołębie "na własną rękę” zaspokajały głód, ale, by zniknęły ze Starego Miasta i nie zanieczyszczały swoimi odchodami remontowanych co roku kamienic.
- Z gołębiami rzeczywiście jest problem - przyznaje Anna Wiszniewska, zastępca dyrektora Wydziału Promocji i Turystyki UM Kraków. - Bo gołębie odchody po prostu wżerają się w mury kamienic i są niezmiernie trudne do usunięcia.
Dlatego Kraków również podjął walkę ze skrzydlatymi brudasami.
- Jakieś pół roku temu w obrębie rynku wprowadziliśmy zakaz sprzedaży ziarna dla gołębi. Dwa razy do roku specjalistyczna firma, pod nadzorem ornitologów przeprowadza akcję odstraszania ptaków z tego rejonu miasta. Teraz rozważamy możliwość dodawania środków antykoncepcyjnych do karmy - wylicza Marcin Helbin, rzecznik prezydenta Krakowa.
- Bo te ptaki tak mocno wpisały się w koloryt Krakowa, że wielu turystów nie wyobraża sobie wizyty na rynku bez nakarmienia ich. Dlatego nie pozostaje nic innego, jak kolejne apele o zdrowy rozsądek i umiarkowanie. Na pewno jednak nie będziemy tego w żaden sposób sankcjonować.
Podobną deklarację składają zamojscy urzędnicy. - Jeśli ktoś się do tego apelu nie dostosuje, nie spotka go kara. Mamy tylko nadzieję, że uda się dotrzeć do ludzkiego rozsądku - zapewnia Kozak. (jot)