- Fotoradar stał w miejscu, gdzie nie obowiązywało ograniczenie prędkości. Według przepisów nie jechałem za szybko – utrzymuje 58-letni kierowca. Sąd rozstrzygnie, kto ma rację: on czy policjant z drogówki.
– Przejechałem jeszcze około 6 km. Na zakręcie w Chorupniku czekał na mnie radiowóz – opowiada Szczepanik. – Usłyszałem, że przekroczyłem dozwoloną prędkość o 25 km/h.
Policjanci zaproponowali mu 200 złotych mandatu oraz 6 punktów karnych. Pan Józef powiedział "nie”.
– Bo znam każdy dołek na tej drodze – mówi. – W miejscu, gdzie stał fotoradar, mogłem jechać 90 km/h, bo tam nie ma ograniczenia prędkości. Mam dowód na to, że racja jest po mojej stronie.
Tym dowodem jest wykonane przez fotordar zdjęcie samochodu Szczepanika z obowiązkowymi informacjami, m.in. numerem rejestracyjnym wozu, godziną wykonania fotografii i stwierdzonej prędkości. Obsługujący urządzenie policjant musiał też podać – określane na podstawie słupków drogowych – stanowisko, gdzie ustawiony był fotoradar. Wynika z niego, że pan Józef został namierzony na 47,6 kilometrze.
– A tam nie ma żadnego ograniczenia prędkości – przekonuje. – Teren zabudowany zaczyna się dwa kilometry dalej, w Gorzkowie. – Nie będę płacił za głupotę policji.
W związku z odmową przyjęcia mandatu policjanci skierowali sprawę do sądu, a ten w trybie nakazowym skazał Szczepanika na 300 złotych grzywny. Ale w związku z tym, że kierowca wyraził sprzeciw, wyrok uległ kasacji i sprawa trafi na wokandę.
W czwartek sąd wybiera się do Borowa. Przeprowadzi tam wizję lokalną. – Będziemy sprawdzać, kto mówi prawdę: funkcjonariusz, który stał z fotoradarem, czy obwiniony – mówi sędzia Hanna Życka-Bednarczuk z Wydziału Grodzkiego Sądu Rejonowego w Zamościu.
Stróże prawa utrzymują, że na zdjęciu policjant przez pomyłkę zamieścił inne parametry stanowiska. – Poczekajmy jednak na zakończenie postępowania sądowego – proponuje Marzena Skiba, rzecznik prasowy krasnostawskiej policji.
Jeżeli po oględzinach sąd nie będzie miał stuprocentowej pewności do przebiegu zdarzeń, wystąpi o opinię do biegłego z zakresu fotografii.
– Jeżeli potwierdzi się wersja kierowcy, to policja zanotuje kompromitującą porażkę – ocenia Grzegorz Gorczyca, szef Automobilklubu Chełmskiego.