Apele księży poskutkowały. Biznesmeni, bezrobotni, studenci i uczniowie ofiarnie oddawali wczoraj krew w kościele Matki Bożej Królowej Polski w Zamościu
Na stolikach stał sok, ciastka, krwiodawcy otrzymywali także kawę lub herbatę oraz obowiązkowe osiem czekolad. - To bardzo pozytywna inicjatywa - powiedział po oddaniu krwi Zbigniew Garbaty, który przyszedł do kaplicy prosto po mszy. - Jest niedziela, człowiek nigdzie się nie spieszy i może pomóc innym.
Nasz rozmówca drugi rok z rzędu skorzystał z zachęty proboszcza. - Jak byłem młodszy, dość często oddawałem krew, później nastąpiła przerwa - mówi 53-letni przedsiębiorca. - Takie akcje można by organizować, jeśli nie co kwartał, to przynajmniej co pół roku - dodaje. - Ciężko jest się zmobilizować i pójść do punktu krwiodawstwa w tygodniu, dlatego niedziela jest idealnym dniem na oddanie krwi - uważa
51-letni Adam Wierzbicki.
450 mililitrów osocza mógł wczoraj oddać każdy zdrowy człowiek w wieku 18-65 lat. Do godz. 13 do akacji przystąpiło 60 zamościan, a to oznacza, że zebrano 27 litrów bezcennego płynu. - Frekwencja jest wysoka, dodatkowo sporo osób wróciło do domu po dokumenty tożsamości - relacjonowała dr Tatarska.
W lecie rośnie liczba wypadków drogowych. Stali dawcy wyjeżdżają tymczasem na wczasy i do pracy za granicą. Na początku lipca zapasy osocza były tak małe, że niektóre szpitale na Lubelszczyźnie ograniczały się tylko do pilnych zabiegów ratujących życie. Dlatego bardzo pomocne są jednorazowe akcje pozyskiwania krwi. - My jesteśmy organizatorami, a inicjatorem akcji jest ks. proboszcz Janusz Romańczuk i to jemu należą się duże podziękowania - mówi kierownik zamojskiego oddziału RCKiK.
W ubiegłym roku w kościele przy ul. Prymasa Stefana Wyszyńskiego krew zdecydowało się oddać blisko 100 osób. Wszystko wskazuje na to, że wczoraj do akcji przystąpiło jeszcze więcej zamościan. - Niby mała rzecz, ale robi się coś dobrego - konkluduje Zbigniew Garbaty. •